28.2.12

kraj zapomniany - Korea Północna

Korea fascynuje mnie od dawna, tak jak historia Związku Radzieckiego, czy Chin. Wciąż zadziwia mnie fenomen społeczeństw totalitarnych, mocy ich przywódców i jednoczesnej niemocy poddanych narodów. Mam wrażenie, że Azjaci na tego typu zarządzanie są podatni jeszcze bardziej.
Zadziwia mnie też fakt, do czego może posunąć się człowiek walczący o przetrwanie. Ludzka bezwzględność nie zna granic i sprowadza nas w sytuacjach ekstremalnych do pozycji niemyślących zwierząt.
Wielki głód w Korei Północnej w latach 90-tych złamał nawet najtwardsze jednostki.
"Światu nie mamy czego zazdrościć" to cykl reportaży napisanych przez dziennikarkę Los Angeles Times - Barbarę Demick - stworzonych na podstawie wywiadu z uciekinierami z Korei Północnej. Opowieści te są o tyle ciekawe, że ich bohaterowie to przedstawiciele różnych klas społecznych, bo choć teoretycznie wszyscy Koreańczycy są równi, to tak naprawdę społeczeństwo koreańskie jest bardzo zróżnicowane ze względu na pochodzenie.
Uciekinierzy obnażają fasadowość propagandy reżimu Kim Zong Ila (książka została napisana i wydana jeszcze przez śmiercią Wielkiego Przywódcy), opisują wielki głód, który zdziesiątkował ich naród. Piszą o trudach codziennej walki o ziarnko ryżu.
Największym fenomenem jest jednak ślepa wiara milionów Koreańczyków, że imperialistyczne Stany Zjednoczone czy Korea Południowa żyją w jeszcze większej biedzie. Siła propagandy nie zna granic.

4 komentarze:

malina pisze...

To już trzecia recenzja tej książki, na którą trafiłam na blogach, które czytam, chcę koniecznie przeczytać.
Co jest ciekawe, znajomy, który mieszkał kiedyś w Korei Południowej, opowiadał, że ta sama mentalność ludzi tam, to znaczy pełna wiara w przywódców i zaufanie, zdziałała u nich cuda. Kiedy trzeba było przeprowadzić reformy, przekazano ludziom informację: "teraz będzie źle i trzeba będzie zacisnąć pasa, ale potem wam, albo najdalej waszym dzieciom będzie się lepiej żyło" i co? uwierzyli i mieli niewątpliwie więcej szczęścia do przywódców, niż Ci, którzy żyją na Północy, ale po prostu fascynująca jest taka akceptacja i ślepe zaufanie, zupełnie nie możliwe przecież w tak zwanych naszych kręgach kulturowych.

Gippius pisze...

Jakby co, mogę użyczyć, bo to mój własny egzemplarz. Ta sama ślepa wiara i poświęcenie stoi według mnie za sukcesem Japonii czy Chin.
A Ty co, Malina, nie wierzysz, że zaciśniemy pasa dla Donalda? :)

malina pisze...

No pewnie, że zaciśniemy, z uśmiechem na ustach...Polacy to są chyba dokładnie na drugim końcu skali:)
Chętnie sobie pożyczę jak Cię kiedyś zobaczę, na przykład jak już zmusisz Florence do przyjazdu na Henia, choć mi już chyba Bjork wystarczy na zachętę.
Na pewno masz rację z Chinami i Japonią, choć w Chinach jednak zróżnicowanie poziomu życia jest dużo większe niż w Korei i Japonii, więc może "przeciętny obywatel" tak jeszcze świetnie na tym nie wychodzi, choć to pewnie kwestia czasu. Ciekawe, że sami Chińczycy (znajomi) mówią, że jest ich tak dużo, że potrzebują kogoś, kto ich będzie "krótko trzymał", bo inaczej będzie chaos.

Anonimowy pisze...

Chaos to jedno a drugie co mi przyszło ma myśl to schemat sekty. Jest Guru, jest element zastraszenia i presji.