Lipiec we Wrocławiu. Upalnie. Wytchnienie można znaleźć tylko w klimatyzowanych kinach.
A w kinach najlepiej. Myślę, że Pan Gutek i jego ekipa dokonują zajebistej selekcji. Słyszałam od koleżanki, która poznała kiedyś Gutka, że już po 15 minutach oglądania filmu wie, czy będzie się nadawał na festiwal.
Niestety we Wroclove spędziliśmy tylko trzy dni, a może i dobrze... W
każdym razie udało nam się obejrzeć sześć filmów, w tym obraz, który
zwyciężył w konkursie głównym. Udało nam się też poobcować nieco z
miastem, które jest super. Wiadomix. Misie-foodisie przetestowały
troszkę jedzenia i jest jedno miejsce, które rekomenduję z całego serca -
Złe Mięso. To taka budka, ale falafel wymiata miliard. W środku dużo pietruszki i kminu rzymskiego i choć misie-foodisie nie gardzą wołem ni inną kurą, to dla takich posiłków śmiało można przejść na wegetarianizm.
Ale do rzeczy, bo nie samym chlebem człowiek żyje, choć od dłuższego czasu mam wrażenie, że ta sfera w moim życiu znacznie nabiera na znaczeniu.
Niebiańskie żony łąkowych Maryjczyków
Historie 20 kobiet zamieszkujących jedną wioskę składają się na opowieść w klimacie realizmu magicznego z dużą dawką humoru, pięknymi zdjęciami i wybitnym castingiem. W wielu tych aktorkach widziałam potencjalne modelki.
Zabobony, leśne zombie przeplatają się z mocą poszczególnych kobiet. Taki feminizm bardzo mi się podoba.
Zapewne film nie będzie w masowej dystrybucji, ale może chociaż w nowohoryzontowym kinie objazdowym. Na pewno warto - szczególnie, jeśli ktoś lubi takie liryczne i poetyckie kino. No i co ważne, nie jest to film, który może pogłębić czyjąkolwiek depresję - świetny na jesienne listopadowe wieczory, co to, jak wiadomo, już blisko, bliżej, coraz bliżej.
Holy motors
Tu już niestety pozytywnie i optymistycznie nie jest. Pochodzimy od małpy. Przychodzimy na ten świat, przybieramy role, z których niewiele wynika, żeby na koniec umrzeć.
To film przepełniony symbolami. Fabuła zamyka się w piękną i dość właściwie oczywistą klamrę, że nasze życie to przedstawienie. Teza może i nie zbyt odkrywcza, ale dojmująco prawdziwa. Ten obraz trzeba zobaczyć. Szczególnie wzruszająca wydawała mi się sesja zdjęciowa na cmentarzu, kiedy to modelka (Eve Mendes) pozuje do zdjęć, fotograf powtarza sekwencję "it's beautiful", aż zjawia się postać dzikusa cmentarnego i automatycznie ten sam fotograf przestawia obiektyw na dziwaka, krzycząc: "it's weird, it's weird"... Takie symboliczne ujęcie świata fashion i dzisiejszych mediów. Sprzedaje się to, co piękne albo to, co skandalizujące, dziwne...
Wręcz fenomenalna rola Denisa Lavanta, który wciela się w 11 ról i odgrywa je wybitnie, piękne zdjęcia i zajebista muzyka układają się w spójny, ale bardzo przygnębiający obrazek naszych czasów, a może nawet i ludzkości.
Na zachętę trailer: