25.7.12

Moje Nowe Horyzonty

We Wroclove spędziliśmy niestety tylko weekend, co pozwoliło nam obejrzeć (ale i trochę przespać) tylko sześć filmów. Patrząc na ogrom programu festiwalowego, nie jest to zbyt wielki fragment, ale... Ale rozkochałam się w gatunku mockumentów. Pociąga mnie totalnie motyw "ściemy" i jej uwiarygadnianie poprzez wplatanie do obrazu wypowiedzi autentycznych postaci - vide: "MC. Człowiek z Winylu". To opowieść o kolesiu, który w Stanie Wojennym tworzył RAP. Reżyser do występu w filmie namówił Zanussiego, Urbana, Skibę, Hirka Wronę. Przed projekcją opowiadał o rozmowach z Wałęsą i chęci pozyskania go do produkcji. Niestety oficjalnym wytłumaczeniem Lecha był fakt, że Urban i Skiba to nie jest za dobre towarzystwo dla Prezydenta RP, który śmiało skakał przez płoty. "MC. Człowiek z Winylu" to bardzo błyskotliwa i zabawna produkcja, więc, jeśli dysponujecie wolnymi 20 minutami, to gorąco zachęcam do odwiedzenia linka.
Niestety pewnie trzeba bardziej się piracko wykazać (właściwie to zupełnie nie znam się na kradzieżach internetowych, serio, mam od tego ludzi), żeby zdobyć film Bruce'a McDonalda "Hardcore Logo 2". Zajebista historia młodej punkowej wokalistki, wyraźnie stylizowanej na Amy Winehouse, w którą wciela się duch bohatera pierwszej części mockumentu - Joe Dicka - przepełniona jest abstrakcyjnym humorem, którego pointą jest mistyczna wycieczka dokumentalisty napędzana wywarem z grzybków halucynogennych. Film przepełniony jest oryginalnymi i sfreakowanymi bohaterami i mega absurdalnym humorem. Obraz absolutnie obowiązkowy. A gdyby ktoś tak pożyczył sobie z wielkich zasobów internetowych część pierwszą, to ja bardzo chętnie.
W ramach przeglądu kina meksykańskiego zaliczyliśmy produkcję "Los Bastardos" Amata Escalante. Trochę bałam się przed seansem, że będzie dużo krwi i przemocy. I choć film jak najbardziej zawiera w sobie te elementy, to jest w rzeczywistości kameralną czechowoską opowieścią o beznadziei i wątłości ludzkiego charakteru. Tempo filmu jest dość jednostajne, ale strzelba w końcu wystrzeli, jak u Czechowa.
Załapaliśmy się też na retrospektywę Dušana Makavejeva, w ramach której obejrzeliśmy "Sweet movie", film bynajmniej niesłodki, choć wizualnie błyskotliwy. Dla niektórych pewnie lekko niestrawny ze względu na bardzo hardcorowe sceny obrazujące kompulsywne obżarstwo, solidarne zawody w robieniu kupy na talerzyk i takie tam. Niesamowite jednak w filmie jest to, jak autor połączył wątki rewolucyjne, konsumpcyjne i historyczne (bo to, o dziwo, również film o Katyniu). Niech zobaczą Szanowni Państwo sami.
Z filmów słabych - "Performance" z Mickiem Jaggerem - spodziewałam się hedonki i imprezy, a dostałam jakąś fabularną sieczkę i obraz z konkursu głównego czyli "Lato", który, owszem, miał być opowieścią liryczną, ale jedyne, co miał fajne, to zdjęcia, ale w tym przypadku to za mało.


10.7.12

i po Openerze...

Minęły już cztery dni festiwalu, który jak to mawia K "dzieje się prawie u nas na dzielni". Fakt - Babie Doły tuż za rogiem. Jakie koncerty zapamiętam z tego roku? To może po kolei, choć kolejność, zaznaczam, przypadkowa.

Gogol Bordello
Ci Cyganie, co nie są Cyganami, ci Rosjanie, co nie są Rosjanami, dali mocy razy tysiąc. Jak tylko wjechali na scenę, publiczność oszalała i, choć wyszłam na bisy (to mankament Openera, trzeba urywać koncerty, żeby załapać się na kolejne albo po prostu znów chce się siku, albo pić, albo jeść, albo jeszcze inne co), to aż do ich trwania skakałam nieprzerwanie. Gratulacje dla wokalisty - ma chłopak niespożytą energię, która udziela się innym.

Major Lazer
Dla mnie odkrycie festiwalu, wcześniej nie znałam, a na koncert trafiłam, idąc od namiotu do sceny głównej i tak już zostałam. I znów mega zajebista energia porównywalna z Buraka Som Sistema. Słuchanie tego typu muzy na co dzień może nie kręci mnie za specjalnie, ale poskakać - bardzo bardzo! (z tego opisu Openera wynika, że ja to głównie skaczę)

Justice i SBTRKT
Rusza jak muzyczna rzeka dyskoteka Pana Jacka! Tańce, hulanki, pierdolnięcie, stroboskop na scenie i podskoki radosne w rytmach dyskotecznych. Oba koncerty bardzo dobre, energetyczne i fajne wizualnie.

The XX
Na ten koncert bardzo mocno liczyłam, miałam nadzieję, że będzie bardzo nastrojowo, ale i żwawo. Że piosenki z natury chilloutowe przy dobrych aranżach scenicznych mogą zabrzmieć żywiej. No niestety. Chyba dużym błędem było wrzucanie ich na dużą scenę - takie klimaty muzyczne potrzebują chyba bardziej intymnego otoczenia... Po trzech kawałkach zerwałam się, by poruszać nóżką na SBTRKT. I było warto. 

Orbital
To był po prostu słaby set. I tyle na ten temat.

A najbardziej mi żal Aniołów w Ameryce:/

3.7.12

Już za kilka chwil... Opener

Niektórzy marudzą, że line-up nie ten, że nie ma fajnych zespołów, że ten, taki i siaki festiwal to dużo fajniejszy jest, i tańszy, i wogle... Srutututu!


Ostatni raz na Openerze byłam w 2009 roku i na pewno nie zapomnę pierdolnięcia, jakie zapodała Grace Jones, pani po sześćdziesiątce z powerem jakich mało. Nie zapomnę też performensu 2 many djs, bo był spektakularny. I mogłabym tak wymieniać wielu artystów, którzy w ostatnich latach odwiedzili moją małą wioskę rybacką i zajebiście cieszę się z tego, że za rogiem czyha na mnie wydarzenie tej klasy. Tak więc spotykamy się jutro w okolicach 19 w autopku. Elo!