28.2.12

kraj zapomniany - Korea Północna

Korea fascynuje mnie od dawna, tak jak historia Związku Radzieckiego, czy Chin. Wciąż zadziwia mnie fenomen społeczeństw totalitarnych, mocy ich przywódców i jednoczesnej niemocy poddanych narodów. Mam wrażenie, że Azjaci na tego typu zarządzanie są podatni jeszcze bardziej.
Zadziwia mnie też fakt, do czego może posunąć się człowiek walczący o przetrwanie. Ludzka bezwzględność nie zna granic i sprowadza nas w sytuacjach ekstremalnych do pozycji niemyślących zwierząt.
Wielki głód w Korei Północnej w latach 90-tych złamał nawet najtwardsze jednostki.
"Światu nie mamy czego zazdrościć" to cykl reportaży napisanych przez dziennikarkę Los Angeles Times - Barbarę Demick - stworzonych na podstawie wywiadu z uciekinierami z Korei Północnej. Opowieści te są o tyle ciekawe, że ich bohaterowie to przedstawiciele różnych klas społecznych, bo choć teoretycznie wszyscy Koreańczycy są równi, to tak naprawdę społeczeństwo koreańskie jest bardzo zróżnicowane ze względu na pochodzenie.
Uciekinierzy obnażają fasadowość propagandy reżimu Kim Zong Ila (książka została napisana i wydana jeszcze przez śmiercią Wielkiego Przywódcy), opisują wielki głód, który zdziesiątkował ich naród. Piszą o trudach codziennej walki o ziarnko ryżu.
Największym fenomenem jest jednak ślepa wiara milionów Koreańczyków, że imperialistyczne Stany Zjednoczone czy Korea Południowa żyją w jeszcze większej biedzie. Siła propagandy nie zna granic.

20.2.12

"Kieł" - rozbolało mnie wszystko

Giorgos Lanthimos trafił do jednego wora z Larsem von Trierem i Michaelem Heneke, czyli do grupy reżyserów, którzy perswazyjnie uderzają widza w głowę wielkim młotem, których filmy po prostu bolą, fizycznie bolą.
Taka obolała byłam w czasie oglądania "Kła".
To historia greckiej rodziny - psychicznego ojca, który postanawia wychowywać swoje dzieci w izolacji przed światem zewnętrznym (rola matki jest tu mniej istotna, zdaje się, że po prostu poddaje się woli męża). Oboje rodzice przekazują dzieciom przeinaczone pojęcia. I tak matka na pytanie córki, co to jest "cipa" odpowiada, że to klawiatura. Ale właściwie wydaje się, że akurat ta kwestia jest po prostu pewnym pomysłem reżysera na narracje i wypełnienie luk pomiędzy strasznymi skutkami, jakie wywołuje w zachowaniu (dorosłych już zresztą) dzieci izolacja.
Niewyżyty seksualnie brat sypia ze swoją siostrą, bo na taki pomysł wpada jego ojciec, chcąc pohamować jego nadmierny popęd seksualny - to tylko jeden z przykładów, pokazujący do czego prowadzi próba alternatywnego modelu rodziny.
Krytycy filmu zarzucają mu, że za całą jego kontrowersją i perwersją nic nie stoi, że brak mu jasnego przekazu. Jak dla mnie produkcja ma dwa wymiary. Pierwszy, rzekłabym - "fritzlowy", mówiący o tym, że są wśród nas takie rodziny i to nie tylko w patologii i że są rodzice zdolni do czynienia takich zbrodni wobec własnych dzieci, często skądinąd w przekonaniu, że jest to słuszne. I drugi - będący metaforą wszelkiej izolacji społecznej, wyłączenia pojedynczych ludzi, grup społecznych, państw od ich otoczenia.
Jako istota wysoce społeczne w pełnie się z tezą filmu zgadzam :)

12.2.12

Chcemy być nowocześni - Cze w muzeum

W swoim krótkim, dwumiesięcznym żywocie Cze zdążył już być w muzeum dwa razy, oba w Muzeum Miasta Gdyni, w tym raz na wernisażu.
Ja, znana ze swojej skrupulatności, zobaczyłam na pewnym portalu społecznościowym wydarzenie o wystawie polskiego designu lat 50-tych i 60-tych. No i oczywiście postanowiłam pójść. A jak już iść, to z Cze oczywiście. Wiadomo, od dziecka wykształcamy w nim poczucie smaku ;)
Dopiero, kiedy dotarliśmy na miejsce, skumałam, że przecież ja na tej wystawie już byłam w Narodowym w Warszawie. I pamiętam, że nie specjalnie mnie ta wystawa kręciła, wielu rzeczy mi tam brakowało, jak na skalę Muzeum Narodowego. Natomiast, trzeba oddać, w gdyńskim muzeum wystawa leży jak ulał. Nie wiem, czemu tak to jest, że w Gdyni wszystko lepiej wygląda ;) Koleżanka kustoszka z naszego muzeum powiedziała, że "babki" z Narodowego mówiły, że zbiory są większe, ale nie zdążyli wszystkiego ściągnąć. No i tego to ja już naprawdę nie kumam.

Ach, chciałabym u Babci odkopać takie stare szkło, porcelanę z Ćmielowa, fotele...
Wystawę polecam wszystkim tym, którzy lubią ładne przedmioty.

To motto zdaje się być cały czas aktualne


Ja to kce!!!!

Chłopaki



I ten fotel też kcę!!!

Przemek Dyakowski z ekipą grali standardy jazzowe z lat 50-tych i 60-tych, więc w sumie był to też pierwszy koncert Czesia

Dlatego miał już odpowiednie podstawy do dyrygentury