27.12.11

u Adamskiego

Pewnie nigdy tego nie zapomnę. Po nakarmieniu Cze zabrałam portfel, torbę, przebrałam się w ubrania sprzed ciąży i najbardziej na świecie dumna z tego, że mam kozaki, a nie buty na przylepiec, powędrowałam w stronę Krasickiego. To było w piątek, dzień przed Wigilią. A wszystko pod pretekstem zakupu włoszczyzny na zupę grzybową - jedyną potrawę, którą na te święta przygotowałam, choć i pewnie od tego mogłabym się wykręcić. Z tego wielkiego podniecenia niemalże zapomniałam, po co do tego sklepu poszłam. Twarze ekspedientek z Adamskiego zdawały się mówić: "ooo, nie ma pani już tego brzucha", bo wzrok rzeczywiście miały skierowany tak, jakby chciały przeciąć mnie na pół.
Ten spacer to był czad, bo po prostu był!

21.12.11

Sztuka epistolarna dla Czesia

Postanowiłam umieścić treść jednej z dwóch kartek, jakie do tej pory otrzymał Czesio (pierwsza była pod Babci Niuniek).


Drogi Czesiu!
Twój brak pośpiechu w przyjściu na świat stał się memem jeszcze przed Twoimi narodzinami. To zobowiązuje!
Przyjmij więc nasze gratulacje i przeforwarduj je również swojej Mamie. Tatę daj na CC.
Kilka dni po Twoim wielkim launchu życzymy Ci w przyszłości dobrego statusu i wielu przyjaciół. Nie tylko na FB.
Osiągaj wszystkie życiowe targety, ale jednocześnie nie zagub się w streamie rzeczy nieistotnych.
W końcu w życiu najważniejszy jest wartościowy content, a nie jakieś zbędne ficzery.

Tego wszystkiego życzy Ci 

Engine

PS: ASAP nam dorastaj, chłopie!

20.12.11

Spisek żarówkowy - nieznana historia zaplanowanej nieprzydatności

Znakomity dokument. Obejrzałam go kiedyś na TVN CNBC Buisness i niestety nie mogłam potem nijak namierzyć. Nie zdawałam sobie chyba sprawy ze skali problemu. Oczywiście wiedziałam, że dzisiejsza elektronika. sprzęt AGD czy auta są robione na określony czas, czy konkretną ilość "użyć". Dlatego też szanuję stare sprzęty :) Oby służyły nam jak najdłużej. Nie wiedziałam jednak, że Afryka jest takim gigantycznym śmietnikiem. Że w rezerwatach przyrody lądują nasze stare śmieci. Bo, zastanówmy się przez chwilę, ile już w tym krótkim życiu mieliśmy komputerków i co się z nimi stało? Dokąd powędrowała moja stara Golfina? (w tym  wypadku mam nadzieję, że jeździ jeszcze po kaszubskich wioskach)
Ten dokument otwiera oczy i skłania do przemyśleń, czy rzeczywiście "nowe" znaczy lepsze, bo to "nowe" pojawia się na miejsce "starego", a co zrobić ze "starym"?
Taka mała przedświąteczna odezwa.

Zamieszczam film i mocno rekomenduję.

16.12.11

Czesone in da house - obsługa przewodu pokarmowego

Od poniedziałku jesteśmy w domu. Wspaniale, że C ma wolne. Niewspaniale, że w poniedziałek musi już iść do pracy. Nawet nie zauważyłam, jak szybko minęło te 5 dni. A Czesiu jest już na tym świecie dni 10! Więc w sumie to wpis z okazji dekady Czesława.
Właściwie moje życie kręci się wokół następujących czynności:
- karmienie
- przebieranie
- siusianie
- kupanie
- spanie
- kąpanie
- płakanie - w przypadku, kiedy procedury w jednej z powyższych czynności nie zostały właściwie dopełnione.
No ale jest też ten słodki moment, kiedy Czesiu uśmiecha się tymi swoimi pełnymi ustami. Wiadomo, czasem bardziej półgębkiem, czasem wyraźniej, ale on na serio się uśmiecha.
Są chwile, kiedy przez trzymam go pod paszkami, on ślepi na mnie i wygląda wtedy jak maskotka :)
Albo jak przewraca tymi oczkami ciemno-niebieskimi w prawo i w lewo, a czasem to nawet zezuje trochę.

* * *

I jak za oknem taki armagedon, to tym lepiej mi na tej kanapie, mimo że przysypiam ze zmęczenia...

9.12.11

Cierpliwość cechą immanentną macierzyństwa

Cze jest na świecie. Urodził się w Mikołajki o 5.50. Wuj jogin postawił mu wstępny horoskop numerologiczny, co w zestawieniu z imieniem wróży mu ciekawa przyszłość;)

Najpierw cierpliwie, przez kolejne miesiące - jedni dłużej, inni krócej, ale mało kto na zawołanie - oczekujesz tych dwóch kresek na teście, pierwszej wizyty u lekarza, potem USG w 11tym tygodniu. Chcesz wiedzieć, czy dziecko będzie zdrowe, więc przed każdym badaniem martwisz sie bardzo, choć oficjalnie wysylasz przekaz: będzie dobrze.
Cierpliwie rezygnujesz z używek, przechodzisz na dietę, by potem obawiać sie o wynik cukru dziecka po porodzie.
Trafiasz na patologię. Nie spotykasz kobiet, które leżą tam od dawna, ale i tak każda z nich ma swój własny dramat.
Potem cierpliwie czrkasz na akcje porodową. Trwa bagatela 17h, by skończyć sie cesarskim cięciem. I kiedy operacja dobiega końca, dziecko znika, oczekujesz najważniejszej dla siebie informacji. Okazuje sie, ze jest. Tak, Twoje dziecko jest zdrowe. Oddychasz z ulga, bo to najważniejsze.
Potem cierpliwie uczysz siebie i dziecko ksrmienia piersią, żeby okazało się,że jemu to i tak nie wystarcza...
I tak już będzie do końca pewnie-jeden wielki test na cierpliwość. Ale warto. Nikt tak nie pachnie jak Cze

3.12.11

it's a real life

Normalnie w życiu dostaję wybrany przez siebie wycinek całości obrazu naszego społeczeństwa. Szpital pokazuje zdecydowanie bardziej reprezentatywną próbę. To jest jakiś inny świat. Wczoraj usłyszałam o paru tylko przypadkach.
Przypadek numer 1. Jak to mówi Mama B. - na wygląd trzeba zapracować.Palaczka.
Jak tę laskę z C obczailiśmy na korytarzu, to C stwierdził, że raczej koleżanek tu nie znajdę. (no i też, wiadomo, nie po to tu jestem). Laska w drugiej ciąży. Pomyślałam, pewnie jakoś w moim wieku. Twarz raczej z serii tych, co to nie wiadomo, ile ma lat. Info o tym, że skończy 20 grubo mnie zaskoczyło. Pierwsze dziecko - w wieku lat 17, zaraz po porodzie oddane do domu dziecka. To teraz niby na wychowanie. Na własne żądanie chce wyjść ze szpitala - palić jej się chce...A dziecko ma za wolne tętno.
Przypadek nr 2. Nerwica natręctw. Wiadomo - prawie nie je. Wielorybka.
Wczoraj wyszła z pokoju w środku nocy - zapłakana. Zmarznięta. spod drzwi podnosi mini alarm - mini, bo ona z tych, co nikomu nie wadzi, raczej mysz pod miotłą. Zawiadamiamy położne. Rozpoczyna się akcja poszukiwawcza. Odnajdujemy Wielorybkę w pomieszczeniu z zepsutymi prysznicami. Płacze. Nie wiemy dlaczego... Dostaje lek uspokajający. Zasypia. Za to ja już nie śpię do rana.
Przypadek nr 3. Radosna 15-stka, co się okazuje być 14-stką.
Fajnie, że jest radosna. Ponad dwa razy młodsza ode mnie. Jej przypadek trzeba  będzie zgłosić w prokuraturze. Ktoś ją puknął przed ukończeniem 15 roku życia.

A to tylko wycinek...

2.12.11

patologia na patologii

No to wylądowałam na patologii ciąży... Moje redłowskie spa rzeczywiście spa nie jest. Niby nastawiałam się na najgorsze, ale jak mnie C tu zostawiał, to jakoś nie mogłam powstrzymać łez. Szpitale są straszne. Cztery osoby na sali, duszno. Okna nie można otworzyć, bo tej przy drzwiach zimno, a mnie - tej przy kaloryferze - czyli mnie - cały czas duszno, bo szpital na ogrzewaniu na pewno nie oszczędza. Szczęśliwie Patrycja, druga przy kaloryferze, co pali, a teraz już od trzech dni nie pali, więc chce jej się jeść przeokrutnie, nie jest ciepłolubna. Okłada kaloryfer mokrym ręcznikiem. I chwała jej za to (ręcznik mam na myśli, nie palenie), bo sucho w powietrzu strasznie. Dobrze, że grzyba brak.
Na obiad się nie załapałam - zaserwowali wszystkim kopytka z kiszoną. Biorąc pod uwagę taką dietę i to, że w nocy Środkowa (ta między kaloryferem a drzwiami) nie zezwala na otwarcie okna ani drzwi (zeznała mi Patrycja), zakładam tu zagładę gazową. Ponoć w księdze rekordów Darwina jest przypadek gościa, który po zjedzeniu dużej ilości fasolki zatruł się własnymi bąkami...
Muszę koniecznie sfotografować pokój odwiedzin, bo łososiowy kolor ścian jest dowodem na to, że NFZ mści się na pacjentkach. Tylko nie wiem za co właściwie? Za te składki, co ja im regularnie?