24.6.08

Pani Ziomalka

To było w poniedziałek na Urszulanek. Wychodziłam od K., dla której świadczyłam usługę nachate.pl. Darłam jeszcze się do K., stojącej na przyzbie i już miałam wsiadać do auta, kiedy nagle zobaczyłam dwóch chłopców na rowerkach, a wiek ich szacuję na lat 10. I jeden z chłopców krzyczy do mnie: "Ale z pani jest ziomalka!", a drugi dodaje "Niezłe buty, hehe".
Śmiałam się przeokrutnie, że jestem Panią Ziomalką :)

23.6.08

Seks w wielkim mieście

Byłam, widziałam i porażkowo oceniłam. W sumie, jakoś wcale nie byłam super nastawiona do filmu, bo i za serialem nie szalałam specjalnie, choć parę odcinków udało mi się obejrzeć. A na film do kina poszłam, bo akurat R. miała panieński i na panieński jakoś tak nieźle iść se do kina z koleżankami na film tej kategorii.
Ale to była żenada z nudnym do porzygania scenariuszem. I gdyby nie rysy postaci, które człowiek ze serialu zna dobrze i które były jeszcze utrzymane, to jednak filmowi brakuje pazura, cynizmu, czy ironii, co z serialu się wylewała...
Ogólna ocena - shit.

18.6.08

dobra afirmacja

Ja już chyba nie będę taka dobra. Mam wrażenie, że to się nie opyla. Tak zwyczajnie - nie kalkuluje się. Bo ludzie to wilki. C. chciał być dobry i znów na tym popłynął. Ja też jakoś tak na miętko chciałam i też nie wyszło. Bo niektórymi ludźmi trzeba chyba pomiatać, na ostro trzeba brać i tyle. A nie że się cackać. Z drugiej strony ta teoria o dobrej energii, co to niby do nas wraca w dawce podwójnej, skłania mnie do postawy "łaskawej pani", że sobie tak "K" zacytuję, bo z racji pozycji horyzontalnej rzadko się pojawia na tym blogu, choć wierzę, że czyta :)
Sama nie wiem.
"Be or not to be" łaskawą panią?

16.6.08

reklamy

Koniec europodniety. Flagi zniknęły z domów i samochodów. Wczoraj widziałam jakichś trzech kibiców, którzy na fali entuzjazmu alkoholowego kibicowali Polsce.
A co najbardziej zapamiętałam z Euro? Bloki reklamowe: KIA, HYUNDAI, McDonalds, Castrol, WBK, Ing, Coca Cola (i inni, co mi się albo na nich skupiać nie chce, albo nie pamiętam, który to telekom) - wszystkich ich stać było na ten najdroższy blok reklamowy - Brawo! Gratulacje!

15.6.08

Sweeney Todd, a właściwie Alan Rickman

Ej, normalnie spoko film oglądałam w weekend. Tylko miałam po nim koszmary. Śniło mi się, że wyciągam z szaletu kule i kości niepełnosprawnych ofiar, co je wcześniej, nie wiem jak, ale załatwiłam. Masakra. To po tym demonicznym golibrodzie.
No i się też zakochałam w jednym aktorze. Charles mówi, że on jest stary. No może i jest, ale ja go od czasów Harrego pokochałam już jako profesora Snape'a.
Oto on - Alan Rickman.

12.6.08

w drodze do podwórka

W tej Łodzi są piękne podwórka. I mnie koleżanka o ksywie czasem Charles zrobiła takie oto zdjęcie, co ja je mam tu zaprezentowane na tem blogie.

10.6.08

Pani Katechetka

Jeżdżę do pracy o 7.10. Ledwo jeszcze wtedy widzę, bo jak tu o 7.10 widzieć dobrze. No ale się staram. I zawsze widzę te same twarze. A najbardziej intrygująca jest Pani Katechetka. Ona jest zawsze. Okulary ma większe niż głowę. I zęby ma takie wielkie, większe od moich. I zawsze ta sama jeansowa spódniczka za kolano i do tego sweterek granatowy i jeszcze butki takie czarne, no i torba beżowa. I spojrzenie takie niby nawiedzone, trochę tępe, trochę nieobecne. I często na mnie na tym rowerze utkwione. Niby się chce zaprzyjaźnić, ale krzywo jednak patrzy.
Jeździ też Pan Taki Historyk. Książkę teraz czyta taką "Katyń" i wygląda, jakby był bardziej w prawo niżli w lewo.
No i ja jeżdżę, z tą książką, co se ją czytam. I myślę sobie. Czasem nawet myślę.

6.6.08

Pierwszy Melanż Peli

Pela została zaszczepiona i pozbawiona możliwości dzieci posiadania. To pozwala jej chodzić na melanże na miasto. Pela ma prowieniencję podwórkową, dlatego pierwszy melanż musiał być takim trochę pseudo melanżem, gdyż Pela cały czas pozostawała pod kontrolą i do rozpoznania miała nasz ogródek. Ale miała parę pierwszych razów: została wsadzona na drzewo, z którego udało jej się zejść. I kicała w wysokiej trawie jak króliczek. Wdrapywała się też na murki. Dziś - melanżu część druga.

5.6.08

czy Gdańsk śmierdzi?

Pamiętam dobrze, jak powiedziałam do M., zamieszkałej od urodzenia w mieście wojewódzkim, że Gdańsk po prostu śmierdzi. I trochę mi się perspektywa zmieniła. Bo że przy Grunwaldzkiej spalinami wszystkich z Dojczlandu nasprowadzanych fur zajeżdża - to pewne. Ale jak se tak z rana jadę moim rowerkiem (chociaż ja nie zanieczyszczam powietrza, a przynajmniej rzadziej) przez te ulice starówki, co to wiem, że wymarta jest, ale jednak klimat swój ma, to się jakoś tak radośnie czuję. Potem jeszcze Łąkowa, co to jej chyba nikt poza mną nie lubi. A ja porobiłam sobie w pamięci zdjęcia tych żurów etatowych, co krzywdy nie zrobią, bo marzą o tym winie tanim takim, co jedno wystarcza, żeby przeżyć dzień.
Powrót to już więcej traum - szkolne wycieczki, szaro-beżowe chmary niemieckich turystów, a wszystko to w ilości przekraczającej moje możliwości. I do tego jeszcze rower z hamulcami zepsutymi nie pozwala czasem sprawnie turysty ominąć.
Reasumując, trochę większy mam szacun dla Gdańska.

3.6.08

pozdrowienia z Łodzi ej

Na maksa jest to fajne miasto. Niech se mówią, co chcą, ale mnie się podobuje. No może kupy na chodnikach mnie przerażają, bo w dużej są ilości dostępne. Ale kamienice, wielkie śródmieście, klimat w podwórkach - czad. Niech ktoś zadba o to miasto, bo niszczało przez te dwa dni na moich oczach. I ulicę tam mają - Stefana Jaracza. I restauracje mają fajne takie i dużo mają ich, i są one niedrogie. I miała rację A., że jest tam najlepsza pizza na świecie :)