5.6.08

czy Gdańsk śmierdzi?

Pamiętam dobrze, jak powiedziałam do M., zamieszkałej od urodzenia w mieście wojewódzkim, że Gdańsk po prostu śmierdzi. I trochę mi się perspektywa zmieniła. Bo że przy Grunwaldzkiej spalinami wszystkich z Dojczlandu nasprowadzanych fur zajeżdża - to pewne. Ale jak se tak z rana jadę moim rowerkiem (chociaż ja nie zanieczyszczam powietrza, a przynajmniej rzadziej) przez te ulice starówki, co to wiem, że wymarta jest, ale jednak klimat swój ma, to się jakoś tak radośnie czuję. Potem jeszcze Łąkowa, co to jej chyba nikt poza mną nie lubi. A ja porobiłam sobie w pamięci zdjęcia tych żurów etatowych, co krzywdy nie zrobią, bo marzą o tym winie tanim takim, co jedno wystarcza, żeby przeżyć dzień.
Powrót to już więcej traum - szkolne wycieczki, szaro-beżowe chmary niemieckich turystów, a wszystko to w ilości przekraczającej moje możliwości. I do tego jeszcze rower z hamulcami zepsutymi nie pozwala czasem sprawnie turysty ominąć.
Reasumując, trochę większy mam szacun dla Gdańska.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ich bin ein Danzig mieszkańcen
Habe Ich in Gdańsk chałupen
Und Ich wiklich muste sagen
Że to gdynia smierdzi kupen

Gippius pisze...

tak? śledziem nasza Gdynia jedzie!