19.3.10

zawijam się stąd i już ! ! !

Odliczam minuty do przyjazdu A i K. Wszystko spakowane - o dziwo zdążyliśmy. Tylko tłustego kremu brak.
W planach pobijanie prędkości, wino na leżaku i makarony.
Ciao! w drogę czas!

CYBERDOG


Być w Londynie i ominąć Camden Town to duża strata. Wysiadam z metra i czuję, że to zupełnie inna strona mocy. Ulice pełne freakowych sklepów – od ciuchów streetowych po ostry fetysz. Pełno wytatuowanych i obkolczykowanych naganiaczy, którzy zapraszają do licznych studio tatuaży. Dużo rękodzieła – śmietnikowe gadżety z recyclingu, ręcznie malowane ciuchy, koszulki z odjechanymi printami. No i oczywiście kuchnie wszechświata – Tajki przekrzykują się z Chinkami, bo dziś za 5 funtów dają więcej ryżu.
Na końcu tego targowiska różności trafiam na sklep - CYBERDOG.
Wejścia strzegą dwa gigantyczne aluminiowe roboty, pomiędzy nimi aluminiowy róg, który sugeruje, że w środku będzie mrocznie. I rzeczywiście. Wnętrze jak w dobrym klubie – dużo ultrafioletu i mocne bity. No i pojechane ciuchy. Koszulki z podświetlanymi nadrukami, spodnie świecące w ultrafiolecie – wszystko w klimacie kosmicznej imprezy. Z tego miejsca nie da się za szybko wyjść. 


15.3.10

Śpiewaj i walcz - jak tvp szoł kładzie

Nie wiem, jak to się stało, że piątek tak wyglądał. Może to za sprawą środy, może pizzy... Nieważne. Pudło było włączone i zahaczyło się właśnie na TVP1. I oko zauważyło logotyp piękny (czytelnik patrzy po lewo tak zwane). I postanowiło oko obejrzeć, bo przecież to TVP takie biedne i w finansowych kłopotach, i nawet outsourcing odkryło. Bravo! Ochronę będą outsourcować! I flotę!
No ale do show wracając. Jak wiadomo od lat wielu, nikt w TVP pomysłu na telewizję nie ma i jeśli się ładunku pod nią nie podłoży, to i pomysł się nie narodzi, bo instytucja zepsuta od kości, od głowy, wszędzie zepsuta po prostu.
No ale wpadł ktoś na pomysł, że jeśli Polsat ma, TVN ma, to i czemu by TVP mieć nie miało.
Zacznę od jury.
Krystyna Prońko. Artystka uznana, śpiewać chyba umie też, ale we szole dostała zadanie niedobrej krytykantki, czego niestety robić nie umie, bo w zachowaniu przypomina mi raczej mało elokwentne nauczycielki z podstawówki.
Marek Kościkiewicz. Mi szerzej znany z De Mono. To taki Augustin Egurolla - czyli że dobry, że niby konstruktywny i że pocieszyć umie. Nie przekonuje, choć mniej nie przekonuje od pani Krystyny.

No i wreszcie Mark Jakiśtam, co to nawet go próbowałam wygooglować, ale po tym, jak ukazał mi się wpis na wiki o Irze, to zaprzestałam. To ma być ten wariat - taki trochę Wojewódzki. Ale nie jest.
Nie wiem, ile ten szoł kosztował. Scena wygląda marnie, nawet jak na eliminacje. Oprawa graficzna masakryczna. Ludzie występujący żenujący. A wszystko to za publiczne pieniądze - gratulacje!

9.3.10

wsiąść do pociągu byle jakiego

Na takie wakacje mam ochotę. Najpierw ten samolot. A potem już wysiąść z niego i zdać się na los. Nie żałować, że się czegoś nie zdążyło zobaczyć, tylko cieszyć się tym, co się widziało. Tak właśnie chcę, jak już pojadę tam, gdzie jest ciepło.
A już za parę chwil - słońce w dolomitach. I szusy, dokąd się chce!

powrót do dzieciństwa 2

Spojrzałam dziś na kolegę I i powiedziałam, że do Limahla jakoś taki podobny trochę jest. Bo se włosy był nastroszył. No i wtedy wszyscy, że never ending story

http://www.youtube.com/watch?v=3khTntOxX-k

3.3.10

Gdyński megaloman - grudzień 70

Powszechnie wiadomo, że Gdynianie to megalomani. Takie fakty.
I teraz tym Gdynianom kręcą ilm. Gdzie kręcą? W ich mieście. O czym kręcą? O historycznych miejscach ich miasta.
Co drugi znajomy zdaje się być zaangażowany w filmu kręcenie. Ba! Kolega W to ma nawet mikrorolę. Jest kierowcą starej Warszawy. Siedzi za kółkiem, odwraca się i mówi: "Co z nim?". Inny kolega jest stoczniowcem. Mama koleżanki babą we futrze. Ktoś drze japę przez megafon, żeby zaprowadzić ład na planie. Takie nasze małe gdyńskie filmowe wydarzenie.
Nas też przywiało na plan w końcu.

Pan rezyser prawie :)