19.3.10

CYBERDOG


Być w Londynie i ominąć Camden Town to duża strata. Wysiadam z metra i czuję, że to zupełnie inna strona mocy. Ulice pełne freakowych sklepów – od ciuchów streetowych po ostry fetysz. Pełno wytatuowanych i obkolczykowanych naganiaczy, którzy zapraszają do licznych studio tatuaży. Dużo rękodzieła – śmietnikowe gadżety z recyclingu, ręcznie malowane ciuchy, koszulki z odjechanymi printami. No i oczywiście kuchnie wszechświata – Tajki przekrzykują się z Chinkami, bo dziś za 5 funtów dają więcej ryżu.
Na końcu tego targowiska różności trafiam na sklep - CYBERDOG.
Wejścia strzegą dwa gigantyczne aluminiowe roboty, pomiędzy nimi aluminiowy róg, który sugeruje, że w środku będzie mrocznie. I rzeczywiście. Wnętrze jak w dobrym klubie – dużo ultrafioletu i mocne bity. No i pojechane ciuchy. Koszulki z podświetlanymi nadrukami, spodnie świecące w ultrafiolecie – wszystko w klimacie kosmicznej imprezy. Z tego miejsca nie da się za szybko wyjść. 


Brak komentarzy: