30.11.07

na w miejskim Piaf ja puszczam paw

Wyrwałam się na odchamienie z Zienką. No były lilety (rodzinny kaowiec od Zienki wykręcił bilet grupowy). A obiecywałam sobie po "Plotce", że już więcej nie pójdę, że miejski to kicha wszeteczna. Ale poszłam, bo darowanemu biletowi się w gębę nie zagląda. Jeszcze mnie Julia pozytywnie nastawiła, że macierz jej chwaliła, że dobre. A że Julii mamę darzę sympatią i szacunkiem, to się nastawiłam. Niepotrzebnie. Bo te piosenki to nawet przechodzą, choć bardziej w drugim akcie, ale kreacja tek Pani Lulki (co ma zajebiaszcze nazwisko na pewno) wogle mnie nie zachwyca, wogle!!! Nie tak sobie Edith Piaf wyobrażałam. Jeszcze ten drugi akt przechodził, choć ziewów powstrzymać nie mogłam i nadal chciałam wyjść. A tato Zienki zasnął na pierwszym, a z drugiego się zmył. I dobrze zrobił, bo wszystkie Ryśki to porządne chłopaki.
Nie IŚĆ!!!!!!!!!!!!!!!!!!

29.11.07

asertywność

Się śmiali w szóstce wszyscy z Marysi (wychowawczyni), że na kurs asertywności się wybrać powinna. W czwartej klasie to ją nawet posądzali, że we wakacje ów kurs przebyła. A ja już teraz się bym z Marysi nie śmiała, bo to ciężko być asertywnym i nie wiem, czy kursa pomogą. Może to trudne, dlatego że ciężko być jednocześnie łaskawą panią i asertywną lasią. To się nawet, jak na moje, wyklucza nieco.
A w życiu jest tak dużo łatwiej, jak człowiek umie dobrze odmawiać. Mniej się pije, w domu siedzi więcej (choć teraz czas na łowienie, więc w domu siedzenie jest raczej niekorzystne - na molo trzeba się przejść - mówi babcia Moni) - dąży do ideału. A tak? Zewsząd wokół zespucie! Nawet Zienka dopiero co zimówki zmieniła, a niby taka porządna...
Taki Czesio, na ten przykład, jak go Andżelika wyrywała, to był asertywny. Mówił, że z nią chodzić nie będzie, bo nie ma wacka. I to jest asertywność.

28.11.07

ślizgawka

Otworzyli 2 listopada ślizgawkę. Spacerem mam do niej od 5 do 10 min. Jeszcze nie byłam. Oczywiście bardzo chętnie bym poszła. Ale przeszkadza mi lenistwo. Motywację to ja osiągam w dwóch przypadkach, a tym drugim jest impreza. Żeby tak na basenie i ślizgawce było jak na imprezie.
Może to jednak kwestia wieku... Właściwie do pierwszej menstruacji z własnej woli u Kuffla w kosza grałam. Ale wtedy też nie było imprez. No sama nie wiem, może dziś święty boże dopomoże.

26.11.07

Peli grzechy główne

Różnie mówią o tej Peli: jedni - że stary kot już z niej, inni - że ździra niewychowana. A ja jedno wiem, dowcip to ona ma jak facet - lubi powtarzać te same numery. Opiszę więc 6 grzechów Peli.
1. Kiedy Pela widzi pod kordłą ruch palca albo czegokolwiek, to zaczyna napierać. Napiera zębami.
2. Kiedy Pela napiera zębami, a człowiek nie może już tego znieść, to naturalnie sięga po kindersztubę i raz Pelę w pupę z tej kindersztuby. Pela bynajmniej pokory nie nabiera. Wzrok jej się jakiś taki nerwowy i mściwy robi i opiat' się rzuca z zębami, ale na oślep wali. I tak w kółko Macieju.
3. Syfi - wiem, wiem, to po mamie ma. Syfi wokół kuwety. No a przecież mogłaby tak kulturalnie i z umiarem ten odchód piaskiem zasypać. A ta nie, po całej łazience i jeszcze "na przedpokoju". Koło miski też syfi, dobrze że nie odchodem.
4. We wodzie się bawić lubi. No mówią, że to nienormalne. Że się koty wody boją. Może te normalne to tak, ale Pela - niee. I wchodzi do wanny i umywalki. A jak się człowiek we wannie kąpie, to ta ma w zwyczaju na człowieka wskakiwać. I jak tu takiego kota powstrzymać, kiedy się trzeba na pięcie skupiać, bo pięta za korek robi, bo korka jest brak. I nic to, że ona tak w tej wodzie lubi. Gorzej, że ona potem z tymi łapami sztempli narobi w armaturze białej i na podłodze (kto był - ten wie i se wyobraża, że ani na czarnym, ani na białym dobrze to nie robi).
5. Poranne budzenie. Jestem już wyćwiczona, że przed położeniem się spać należy Peli sypnąć do michy suchego. Ale bywa, że człowiek zapomni. To się będzie przed 6.00 domagać. A domaga się żarliwie. Stosuje miałko-piski, grzebanie we włosach - całe to takie kocie gdakanie. I ten grzech Peli się kiedyś może śmiertelnym okazać. Dla niej. Utopię w Bałtyku i będzie po kotach.
6. Się bawi maszynkami do golenia. Nie wiem, może chce się wydepilować, no to mogłaby otawrtym tekstem. Szczoteczkami do zębów też się bawi.
Taka jest też Pela.

25.11.07

ikona homoseksualistów

Przeczytałam w wywiadzie z Żurawieckim, że Marilyn Monroe jest ikoną homoseksualistów. No, nie wiedziałam o tym, ale tym bardziej mi miło, bo dla Gippius też jest ikoną.

I weny nie mam kingkonga, jak się okazuje, więc jeszcze jedna fotoinspiracja.

22.11.07

gigant

Włacha, 32 odcinek "Włatców Móch" - zajebiocha. I przyznam się szczerze, że na zero oceniam swoją kreatywność, na serio (jak mawia PSC), w konfrontacji z bandą, która płodzi tę kreskówkę. I jestem pełna podziwu dla całości dzieła. Nie bardzo się znam na kresce (kresek też mało w życiu wciągnęłam, może dlatego, że jedna z pierwszych skończyła się omdleniem) - więc ciężko mi z tej strony ocenić projekt. Ale: charakterystyka postaci - rewelaja. I mam wielki dylemat, bo nie wiem, kogo lubię bardziej: Czesia czy Maślanę... Do tego dochodzi konsekwentny język, język chłopaków, pani Frau, wszystkich postaci. I chcę się przyznać do tego, że lubię Anżelikę. Tak, wiem, chłopaki jej nie cierpią, ale co tam, jako relatywistka moralna mogę chyba lubić i chłopaków i Anżelikę. A higienistka - się wie! Swój człowiek. Gratuluję twórcom.
Gigant tytułowy uważam za najlepszy odcinek, choć nie wiem, czy ex aequo nie stawiam "Dzeszczy niespokojnych". No bo ja też bym się czasem na taki gigant wybrała. Ale z roboty gigant nie ma już tego dreszczyka emocji... A groźba tego, że bank zabierze mieszkanie??? No nie wiem - to mnie jakoś nie motywuje do giganta.
Jak ktoś nie wie, gdzie szukać "Włatców" - to podpowiem. Dla ciekawych dodam, że nie tylko w telewizji :)

21.11.07

Podaruj mi trochę słońca

Tak śpiewała Ewa Bem. Oj tak. Się zaczęłam zastanawiać, jak to jest, jak się ma pomroczność jasną. Bo dla mnie to ta jesień jest taką pomrocznością jasną. Burość i szarość - masakra. Dobrze, że na ścianie w kuchni mam kolorowe kwiaty.
Przeczytałam we "Wysokich", że na lampy można chodzić, takie w twarz lampy. I że po tych lampach to człowiek zaraz taki uśmiechnięty. Nie po jednej lampie, po paru ale. Cyklem trzeba przyjąć. I mi się przypomniało, jak kiedyś na imprezie u Julla w Chałupach Kuba znalazł taką kwarcówkę (no i jak se to wszystko do kupy poskładam, to przestaje mnie dziwić, że na PiS koleś głosował) i się postanowił opalić. No i tak się naświetlał, że se prawie całą twarz spalił. Ale okularów nie ściągnął. No i mu takie blad obwódki zostały. I nie wyglądało to wcale jak opalenizna żeglarska. Więc nawet w terapii trzeba zachować umiar.
Bo ja do tego słońca mam prawa specjalne, bo ja panna solarna jestem w ustach niektórych.
Dodaję trochę słońca. Normalnie beka jak nic - ten klip.

20.11.07

AKU rwa

No bo ja przeczytałam u jednej koleżanki, że teraz na blogu trendi jest jak się klnie. Więc se przeklęłam, jednak nie wprost. Jest taka choroba - rwa kulszowa się nazywa, co nie? To jest takie zapalenie stawu biodrowego, czy coś w tym stylu. I wiem, że nie fajnie to jest mieć. I mój aku z Golfiny zachorował też na chorobę, tylko to jest właśnie niezapalenie, a nie - zapalenie. No nie zapaliła mi dziś Golfina. Gorzej - najpierw zapaliła, więc się nią bujnęłam w okolice bankomatu, żeby mieć gotówę na podorędziu, zagasiłam silnik. A kiedy próbowałam już udać się do fabryki, by w spokoju se pracować dla dobra kapitalyzmu, to się okazało, że AKU nie ma zapalone, a właściwie, że AKU ma niezapalenie (to takie pseudo medyczne). I sprowadza się to do tego, że dziś SKM se podróż do Zoppot odbędę (no wiem, wiem, korona i te sprawy - terele morele). Żopka się szybko do wygody przyzwyczaja. Ot co!

19.11.07

poniedzielnik - budilnik

Najbardziej nie cierpię budzika w poniedziałki. Mam wrażenie, że przez tę moją nienawiść, co się objawia przestawianiem telefonu co pięć minut (nie wierzę w opcję drzemka, jak sama nie przestawię, to się nie uda i na pewno nie zadzwoni), Lasia się niedługo sama nauczy wyłączać budzik w telefonie. Myślę, że ją to przestawianie bardzo denerwuje. Bo dla niej ten budzik oznacza zapełnienie miski i odkręcenie kranu. I ona przez to trochę jest moim budzikiem numer dwa. Tyle, że ona nie wydaje dźwięków - ona tak podchodzi i te swoje kocie sztuczki stosuje i się nie da jej przestawić. W ogóle się z nią nic nie da zrobić, bo w moim młodzieżowym mieszkaniu nie ma drzwi.
Palec do budki, kto lubi budzik!!!

18.11.07

świr, Żyd, gej, Cygan nie będzie nami rządził

No dobra. Ja Wam to muszę powtórzyć, bo mnie się zapłakać chciało, bynajmniej nie krokodylymi łzami, tylko ze złości klasycznej na świata tego niesprawiedliwość i debilizm jednoczesny. No to słuchajcie moi mili, co się okazuje:
"Zapytaliśmy, kogo Polacy zgodziliby się mieć za szefa. Większość oceniła, że przeszłaby kobieta (90 proc.), podkreślający swoją religijność katolik (75 proc.), niepełnosprawny na wózku (70 proc.), ateista (57 proc.), czarnoskóry (53 proc.) i Żyd (52 proc.).
Kogo Polacy by nie tolerowali? 93 proc. nie uznaje jako szefa byłego pacjenta szpitala psychiatrycznego, 84 proc. - geja czy lesbijki, 77 proc. - Polaka arabskiego pochodzenia, 73 proc. - Roma, 59 proc. - świadka Jehowy.
I co Wy na to???

16.11.07

pusty dom

mówili mi, że trzeba się przyzwyczaić, że łatwo w pustym domu nie jest. ta cisza - wrrrr. nawet muzyka jej nie zagłusza. mówili, że trzeba się nauczyć być samemu. ta nauka zdaje się być jak całki i różniczki - nie do pojęcia i nie do przyjęcia.
a kot nie umie nawet zaszczekać. choć nie kupuję kota, który na mnie szczeka - że sobie tak sparafrazuję.

14.11.07

mit o 2 połówkach pomerańczy

Z pomarańczą kojarzy mi się jedna historia opowiedziana przez mojego brata. Otóż był on na Śląsku w jakimś hoteliku, a tam kelner z pożyczką grzecznie pyta, czego się napiją goście szanowni. Marcin na to, że sok poprosi. Na co kelner: Grajfrut, czy pomerańcz???
Wczoraj z Przemem zgodnie stwierdziliśmy, że mit o połówkach pomerańczy można o kant wiadomo czego rozbić.

A na dokładkę w ten śnieżny poranek Grabarz:
"Bo chodzi o to by od siebie
nie upaść za daleko
Jak te dwa łyse kamienie nad rzeką
Chodzi o to
By pierwsze chciało słuchać
Co mu to drugie
powiedzieć chce do ucha:
Że po mej głowie ?
czasem się ich boje -
Chodzą słowa nie do powiedzenia...
Nie-do-powiedzenia"


13.11.07

Portret Doriana Graya

Właśnie się zastanawiam, czy potrfię zrobić swoją listę osobistą, top 10, hit nie w kit - 10 najlepszych książek. No i niestety brak mi chyba krytycyzmu, żeby jasno określić: 1. Biblia, 2. Przekroczyć próg nadziei, itd. Ale dziś, w związku z tym, że cenię bardzo i że nie posiadam, zakupiłam na drodze internetowej "Portret Doriana Graya" i wielką mam nadzieję ponownie przeczytać.
Z tymi arcydziełami to jest tak, że można je czytać po kilka razy i zawsze zaskakują czymś świeżym.
Dziś posądzono mnie o próżność ,być może słusznie, więc łyknę lekturę o prawdziwym próżniaku. Próżniaku numero uno w historii literatury. Chociaż może ten gostek (nie pamiętam imienia niestety - ale jest w wiki: Diuk des Esseintes) z "Na wspak" Huysmans miałby szansę go pokonać.
Jedno jest pewne - nie mam jak Dorian Gray: plecy mnie bolą i się starzeję, i, jak niektórzy na pewno zauważyli, cierpię na przeziębienie śmiertelne.
Chciałam tu wrzucić w ramach ilustracji jakiś portret Doriana, ale znalazłam czytającą - się mi fajniejsza wydała.

12.11.07

mieć kapcia w gębie


W sobotę wracam od rodziców z Rumi. Zjeżdżam sobie ulicą Morską w 10 Lutego i na tym zakręcie jakoś mi tak zarzuca tyłem samochodu. Myślę: to te zimówki nieszczęsne, co ich nie mam jeszcze. Dzwonię nawet do Fila, żeby się wywiedzieć, czy jego też tak zarzucało. Zeznaje, że niee. No to jadę dalej i znów mnie zarzuca. Dzwonię do Taty, żeby popytał o te zimówki i w ogóle. No i spać idę.
Następnego dnia jadę z Julią na Fikakowo i coś mi stuka. Julia wnosi, że jak jechała do Warszawy, to też jej tak stukało i że to koło było niedokręcone. No Julia co jak co, ale autorytetem nie jest w sprawach samochodowych. Nagle mi ktoś z tyłu mruga długimi i mi pokazuje na prawe tylne koło. Się zatrzymuje zrazu pod Kaskadą Redłowską i widzę, że flak. Flak jak nic. Sprawdzamy w bagażniku - klucz jest, koło jest i lewarek. I ja - głupia - dawaj do roboty się biorę. A Julia mówi, żeby pomyśleć, jaki kolega tu w okolicy mieszka. Przychodzi mi do głowy - Misiu. Dzwonię więc do Stefy po Misia numer. A Misiu: ale ja nie umiem zmieniać koła. No normalnie ręce mi opadają. Po spytaniu mnie czy mam odpowiednie sprzęty i wypytaniu o całą masę nieistotnych szczegółów (ach, ci intelektualiści) Miś decyduje się zejść i zmienić mi koło.
Victoria! Się Misiowi udaje. Przepowiadano mi, że się obudzę w sobotę z kapciem, ale nie że kapcia złapię.

11.11.07

pani (raczej chyba panna) Kulka

Atrakcją wieczoru, poza tłumaczeniem modułu telemetrycznego - bleee, była niejaka Gabriella Kulka. Nazwałabym ją - polska Kate Bush, względnie Tori Amos - pewno by się ucieszyła. Jak na moje, to ta panna mogłaby być naszym towarem eksportowym. Nie dość, że ładnie śpiewa, ma ładne teksty, to jeszcze gra pięknie i ponoć wygląda jak moja stostra - tyle, że fryzurę ma nieteges - niepodobną. Wszystkim gorąco polecam, no chyba że ktoś ma awersję do dwóch znanych, wcześniej wymienionych artystek. Stronkę piszę - dla leniwych: www.gabakulka.com
Zienka mi uświadomiła, że ona z tych Kulków jest:)
U Karoliny na blogu wciąż się przewija introwertyzm, a mi dziś powiedziano, że nie miewam tajemnic, czyli, że ja niby jestem taka ekstrawertyczna. I zaciekawił mnie ten wątek, bo jakoś tak zawsze myślałam, że ten mój ekstrawertyzm jest dość pozorny i powierzchowny. Tyle że to subiektywne. Nie znałam sama siebie. I mogłabym nawet uwierzyć, że nie miewam przed światem tajemnic, gdyby nie fakt, że mówi mi to ktoś, kto mnie w ogóle nie zna...

10.11.07

lech roch pawlak zwany skorpionem

Pojawił się we wcześniejszym wpisie Lech Roch Pawlak zwany Skorpionem. Wielu moich znajomych już nim zaraziłam, bo to najlepszy rapper polski. On ma pały w dupie i żyje tym, co on wyłupie. Jak na niedzielny poranek Skorpion w sam raz. No chyba że się lubi bardziej intelektualne wyzwania - te pozostawiam sobie na wieczór.
Dziś śnił mi się taki odjazd, że byłam na wysokości kilkudziesięciu pięter, a mpim zabezpieczeniem była lina bungie. Tak sobie myślę, że szkoda, że człowiek, jak się tak aktywnie sportem we śnie znajduje, nie może spalać kalorii - zeszczuplałabym trochę. Zapraszam : http://pl.youtube.com/watch?v=Cn2XPRPmYF0

d(r)eszczyk


Ja apeluję! Ja proszę o pomoc! Ja już nie chcę, żeby listopad istniał. Sama bym się chciała zdematerializować. Pyk - i po mnie. Pyk - i koniec dylematów. Bo ja, w przeciwieństwie do Lecha Rocha Pawlaka zwanego Skorpionem, to nie wiem, jakie miałam w życiu wybory. I nie pofarbowałam się względem mojej dziewczyny. Bo się w ogóle nie pofarbowałam. Bo ja chcę być blondynką, bo można o mnie piosenkę zaspiewać, tę z bloga tytułową. Swiatła by się trochę mogło pojawić we mrocznej tej egzystencji - a to zdanie to by się mogło znaleźć z pamiętniku 13stki. Idę spać - będę snić o pewnym raju, który jest za oceanem.

9.11.07

piątek o 15.00

Ja nie wiem, jak to jest. Może niektórzy mają inaczej. Ale ja o 15.00 w piątek, to już tylko myślę o wolności, jaka czeka mnie poza fabryką. Ta ostatnia godzina, dwie - to momenty krytyczne. A potem wszystko pęka i wstępuje we mnie nowa siła i taka radość, że teraz czekają mnie dwa dni spokoju. Wiem, te 5 dni tyry służy temu, żeby cieszyć się 2 dniami wolności. No to się cieszę - uhahaha. I się trzęsę z tej radości.

8.11.07

ogólnie niedo

Odkryłam swoją największą wadę. NO nie, żebym wcześniej jej nie znała, ale konsekwencje są jakoś ostatnio mocno widoczne. Mam dar do nadpsuwania różnych rzeczy. Nadpsuty komputer w końcu się zepsuł. Na szczęście lekarz go naprawił. A Golf to ma wszystko nadpsute, a szczególnie zamki. Wszystkie. Centralny zamek to już tylko otwiera drzwi od kierowcy, bo reszta nadpsuta. No i to niedorobienie, niedokładność... Maja powiedziała, że kilka lat pracowała nad jakąś tam swoją wadą i jej się udało. Więc i dla mnie jest nadzieja. Choć Mama twierdzi, że to dziedziczne - po babci, od strony taty, gdyby się ktoś nie domyślił.

6.11.07

philips na śmietniku


Wpadł dziś Adaś, co się zna na telewizorach. Miał obadać, co dolega naszemu. Stary grat ucierpiał za przyczyną Lasi, która biegając jak szalona, zrzuciła wazon z wodą i wszystko rozlało się po telewizorze. No i DVD stało bezczynnie, bo do czego niby je podłączyć. Żyłam nadzieją, że przekaźnik da się naprawić za rozsądną cenę. Pułap ustaliłam na 80 PLN po tym, jak mi Majka napisała, że za naprawę swojego zapłaciła 100 i żałuje. Adaś wydał na philipsa wyrok śmierci - 150 PLN za przetwornicę i 0 gwarancji, że za chwilę się znowu coś nie sypnie, bo to przekaźnik pełnoletni. Stoi teraz na śmietniku, bo chociaż chciałam być ekologiczna, to się dowiedziałam od Adasia, że niby jest jakaś ustawa, że się to powinno utylizować we specjalnych miejscach, to tych specjalnych miejsc nie ma. No i Adaś nakazał zbić kineskop - ale było booooooom!!! Martusia zbiła :)
Dobrze, że się nie dałam na tę kablówkę Filowi namówić. Ale że się DVD kurzy to tak głupio.
Zgłaszam się więc z apelem do ludzi dobrej woli - czy ktoś odda pudło w dobre ręce? :)

5.11.07

we śnie w domu publicznym

Ach, co to był za sen...
No więc śni mi się, że jestem z moim Prezesem przed domem publicznym. Obydwoje wiemy, że to dom publiczny. Na domofonie napisy: Viola, Jola, itp. Pod numerem nie pamiętam jakim, ale na parterze na pewno, jakieś imię męskie. I ja wiem. Niektórzy w tym miejscu będą zawiedzeni, ale ja postanawiam iść do męskiej dziwki. Zaznaczam jednak, że wyjście ma charakter badania marketingowego, żeby nie było. Przebijam się przez długie korytarze (tak jak w jednym z video z wystawy). A w tych korytarzach wygląda jak w przychodni albo jak w akademiku, czy szpitalu. Drzwi wymalowane farbą olejną białą, z brązowym paskiem z boku - klasik, jak w SP7 w Rumi. I jak już wreszcie dochodzę do tego pokoju właściwego, z moją potencjalną męską dziwką, to widzę kolesia z wąsami, chudego, w białej podkoszulce. Bardziej na alfonsa mi wygląda niż na dziwkę męską. I do tego widzę, że braki w uzebieniu ma ewidentne. Się wtedy okazuje, że mam na sobie sam koc - zero ubrań. No i uciekam. I zaczynam krzyczeć - wiadomo, wypróbowany sposób na rozbudzenie. I obudziłam Robina.
Gdyby się ktoś z szacownych czytelników pokusił o freudowską interoretację, to będę wdzięczna. Najodważniejsze zostaną nagrodzone.

4.11.07

Artists in wolderland


Byliśmy na wystawie w Pomorskim Parku Naukowo-Technologicznym. Po pierwsze, jeśli ktoś jeszcze nie był w tym miejscu, to wycieczkę uważam za obligatoryjną. Mega fajne miejsce. A plany mówią, że będzie jeszcze lepiej.
Sztuka współczesna. No wiecie, ja to tak do końca nie wiem, czy tę współczesną sztukę rozumiem. Jest parę fajnych instalacji i video. I fotki - Marka Zygmunta - bardzo spoko. Podobały mi się też projekcje w stalowych kulach. Tyle że katharsis specjalnego nie doznałam. Ale w przeciwieństwie do Barneya wszystko nie kręciło się wokół fallusa. Anyway, polecam.

3.11.07

martwica mózgu


...wielkokropek jest oznaką indolencji intelektualnej. A ja się czuję właśnie tak jak: pustka w głowie, zgaga w przełyku, kac-kupa w szalecie. I do tego wszystkiego muszę się poderwać i teleportować do Gdańska. A trudność sprawia mi przejście do sypialni. Ten powtarzalny scenariusz sobót, wynikający z powtarzalnego scenariusza piątków. Kiedyś puszczę pawia na rutynę. Już dziś bym mogła. Albo spuszczę w kiblu razem z kac-kupą.
Kotka-tęsknotka.

2.11.07

morze ofsizon

Byłam na spacerze z Monią i Golą. Mega wielkie fale, no i pusta plaża. A w sezonie w takich Dębkach można puścić co najwyżej pawia na tę całą turystyczną kupę. Piękna wyżowa pogoda, wiało prawie sztormowo - wysoka fala, no i bałwanki. Tylko jedna smutna rzecz. W wodzie leżała sarenka - nie wiem, skąd mogła się tam wziąć. Gola wnosiła, że pewnie przyszła się napić. Ale to jest Księżniczka i ma czasem takie irracjonalne pomysły. Może zabiła ją dzika foka.
Śmieszne, jakie skarby morze wyrzuca na brzeg. Była puszka szprotek, jeszcze zamknięta. Butelka wódki - niestety pusta. Kartonik po śmietance do kawy. I coś, co wyglądało, jak kupa w kształcie chleba. Ja to tak nazwałam, ale odrazu pomyślałam, że to bluźnierstwo chleb z kupą zestawiać.
Złote liście, piaskowy piasek, granatowe morze, białe bałwanki i błękitne niebo... Jo - ROMANTICA - zegar biologiczny tyka :)