Właśnie się zastanawiam, czy potrfię zrobić swoją listę osobistą, top 10, hit nie w kit - 10 najlepszych książek. No i niestety brak mi chyba krytycyzmu, żeby jasno określić: 1. Biblia, 2. Przekroczyć próg nadziei, itd. Ale dziś, w związku z tym, że cenię bardzo i że nie posiadam, zakupiłam na drodze internetowej "Portret Doriana Graya" i wielką mam nadzieję ponownie przeczytać.
Z tymi arcydziełami to jest tak, że można je czytać po kilka razy i zawsze zaskakują czymś świeżym.
Dziś posądzono mnie o próżność ,być może słusznie, więc łyknę lekturę o prawdziwym próżniaku. Próżniaku numero uno w historii literatury. Chociaż może ten gostek (nie pamiętam imienia niestety - ale jest w wiki: Diuk des Esseintes) z "Na wspak" Huysmans miałby szansę go pokonać.
Jedno jest pewne - nie mam jak Dorian Gray: plecy mnie bolą i się starzeję, i, jak niektórzy na pewno zauważyli, cierpię na przeziębienie śmiertelne.
Chciałam tu wrzucić w ramach ilustracji jakiś portret Doriana, ale znalazłam czytającą - się mi fajniejsza wydała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz