9.5.11

sobotnia noc

Wracaliśmy w nocy z przezajebistego miejsca - Cegielnia w Rzucewie, z udanego wesela.Jednym drobnym mankamentem okazało się półtoragodzinne wyciąganie C z imprezy. Jak już się wreszcie udało, to radiowa Trójka zagrała mi na sentymentach i przeniosła mnie do roku 2000 chyba. Wtedy byłam piękna i młoda, i zwykłam nazywać się plastikową housową lasią.
To Tori Amos w remiksie Armanda Van Heldena przeniosła mnie w czasy niewinnej młodości.

4.5.11

bo jazzu nikt nie kuma man

O ja jego! Czy była to najzimniejsza majówka ewer ewer? No chyba tak...
Wywiało nas z Półwyspu, bo pizgało zimno i niemiłosiernie. Wrr... Ale widziałam, że lans na polach był :) Krótkie spodnie muszą być, a stopni Celsjusza 6!!!

* * *
Lubię wracać do Ucha. Chyba zawsze będzie mi się kojarzyć z weselem.
A jazzu nikt nie kuma man. Z konkursu młodych zespołów jazzowych. Nawet Sonia wytrzymała. Albo ja się starzeję, albo jazz jest jednak bardziej jadalny. Albo jedno i drugie.