30.10.11

Normalni ludzie w pracy siedzą o tej porze...

Czwartek. Godzina 7.30. Gdynia. Wstaję, choć to pora od jakiegoś czasu nienormalna na wstawanie. Mam iść na kontrolę w państwowej służbie zdrowia. Lepiej być wcześnie, bo na ciążę nikogo tam nie naciągnę.
I co słyszę??? Ja pierdolę, kurwa mać, normalnie scena jak z filmu.


Klasycy mi się zaraz przypomnieli.

25.10.11

Neo Retros live! in Pick&roll

Można? Można! No więc w 9tym miesiącu będąc, poszłam, niby żerobić klakę. Mówię niby, bo nie do końca wiem, czy takie szczere oklaski to jeszcze klaka. Panowie - w wersji live - lubię to! Może i nie jesteście pierwszej młodości, może i nie grzeszycie urodą, ale energia na scenie jest zajebista.
Czekam teraz na dwie rzeczy - nową płytę, po pierwsze, po drugie - koncert w jakimś takim bardziej młodzieżowym miejscu. Oczywiście mam na myśli taką młodzież niepierwszej młodości. Ucho?


 
I jeszcze kawałek:

20.10.11

Gdynia - Kościerzyna - Lipowa Tucholska

Uwielbiam trasę do Kościerzyny. Pamiętam, jak za dzieciaka jarałam się tym, że będziemy jechać "piętrusem"  do Lubocienia, choć zdarzało się to niezmiernie rzadko, bo zazwyczaj jechaliśmy jednak autem. Ale bywało. I choć "piętrus" już nie ten sam, to krajobraz wciąż wzruszający.


Stacja kolejowa w Krzesznej przemianowana na Rumię.



A tak wygląda plac manewrowy w Gołubiu. Gołubie jakoś tak bardzo blisko mego serca - 5km do Zgorzałego. 





Właściwie już nie mogę się doczekać, aż pokonam tę trasę z Czesiem - jak już będzie kumał, o co chodzi, a pociąg pewnie będzie dla niego wielką egzotyką.

10.10.11

tymczasem na basenie

- A Pani to pływa jak łódź podwodna, normalnie.
- Hmm... No trochę już jestem gruba. Wie pani, ósmy miesiąc.
- Ale że co?
- Ale że ósmy miesiąc ciąży.
- No nieprawdopodobne. Ja to jestem chyba starej daty. To tak można?
- Można.

5.10.11

pierwsza faza porodu

No nie da się uniknąć tego tematu w pamiętniczku.
W sumie to się cieszę, że chodzę do tej szkoły rodzenia. Jakoś się oswajam z myślą o porodzie i życiu z Czesławem. Choć na serio totalnie sobie ani jednego, ani drugiego nie wyobrażam. Jak wczoraj słuchałam o tym porodzie, to miałam totalnie ambiwalentne uczucia. Myślałam - dam radę, wszyscy przecież dają radę, a już chwilę potem dopadała mnie myśl, że ja pierdolę, na pewno będę drzeć paszczę i przecież moja tolerancja na ból jest bardzo niska.
No więc boję się.