10.7.12

i po Openerze...

Minęły już cztery dni festiwalu, który jak to mawia K "dzieje się prawie u nas na dzielni". Fakt - Babie Doły tuż za rogiem. Jakie koncerty zapamiętam z tego roku? To może po kolei, choć kolejność, zaznaczam, przypadkowa.

Gogol Bordello
Ci Cyganie, co nie są Cyganami, ci Rosjanie, co nie są Rosjanami, dali mocy razy tysiąc. Jak tylko wjechali na scenę, publiczność oszalała i, choć wyszłam na bisy (to mankament Openera, trzeba urywać koncerty, żeby załapać się na kolejne albo po prostu znów chce się siku, albo pić, albo jeść, albo jeszcze inne co), to aż do ich trwania skakałam nieprzerwanie. Gratulacje dla wokalisty - ma chłopak niespożytą energię, która udziela się innym.

Major Lazer
Dla mnie odkrycie festiwalu, wcześniej nie znałam, a na koncert trafiłam, idąc od namiotu do sceny głównej i tak już zostałam. I znów mega zajebista energia porównywalna z Buraka Som Sistema. Słuchanie tego typu muzy na co dzień może nie kręci mnie za specjalnie, ale poskakać - bardzo bardzo! (z tego opisu Openera wynika, że ja to głównie skaczę)

Justice i SBTRKT
Rusza jak muzyczna rzeka dyskoteka Pana Jacka! Tańce, hulanki, pierdolnięcie, stroboskop na scenie i podskoki radosne w rytmach dyskotecznych. Oba koncerty bardzo dobre, energetyczne i fajne wizualnie.

The XX
Na ten koncert bardzo mocno liczyłam, miałam nadzieję, że będzie bardzo nastrojowo, ale i żwawo. Że piosenki z natury chilloutowe przy dobrych aranżach scenicznych mogą zabrzmieć żywiej. No niestety. Chyba dużym błędem było wrzucanie ich na dużą scenę - takie klimaty muzyczne potrzebują chyba bardziej intymnego otoczenia... Po trzech kawałkach zerwałam się, by poruszać nóżką na SBTRKT. I było warto. 

Orbital
To był po prostu słaby set. I tyle na ten temat.

A najbardziej mi żal Aniołów w Ameryce:/

Brak komentarzy: