Przeżyłam kolejne party urodzinowe, w dużej nawet trzeźwości zresztą. Pozwoliło mi to inaczej spojrzeć na zalkoholizowanych. Ale o tym kiedy indziej i chyba jednak na korpoblogu.
Tymczasem fotorelacja ze spaceru z Piernikami Kanadyjskimi.
28.3.11
21.3.11
Cheri - prawdziwy romans od Colette
Po roku (bo tyle mniej więcej minęło, od czasu kiedy dostałam tę książkę od P i P na moje urodziny 30te, które to zresztą niefortunnie miały miejsce 10 kwietnia roku pod wezwaniem katastrofy smoleńskiej, ale o tym pisać nie będę, bo i kto chciałby czytać) przyszedł czas na lekturę Cheri. P ostrzegała, że to romans przez wielkie R i że to nie będzie to samo co Czyste, nieczyste. A tę ostatnią całym sercem gorąco polecam.
Na romansach literackich znam się mało... Właściwie chyba w ogóle. A zdałam sobie z tego faktu sprawę, jak mi A obwieściła, że ma zlecenie na napisanie romansu właśnie. Próbowałam sobie przypomnieć jakieś takie, co mnie w życiu tknęły albo nawet i nie tknęły, ale były gatunkowo ortodoksyjne. No więc brak. Owszem, elementy romansu w epopejach, powieściach psychologicznych, ale żadnego w czystej formie.
A właśnie taki jest Cheri. To historia romansu Lei, zbliżającej się do 50tki kurtyzany i dwudziestoparoletniego zepsutego i hedonistycznego dandysa Cheriego, syna koleżanki. Książka jest prawdziwa i gorąca, świetnie oddaje pasje, uniesienia i temperaturę tej nietypowej relacji. Pokochałam Leę i, nie wiem, jak Colette to osiągnęła, żywiłam matczyne uczucia wobec Cheriego. Właściwie przez chwilę byłam Leą.
No więc jeśli romans - to taki właśnie.
Na romansach literackich znam się mało... Właściwie chyba w ogóle. A zdałam sobie z tego faktu sprawę, jak mi A obwieściła, że ma zlecenie na napisanie romansu właśnie. Próbowałam sobie przypomnieć jakieś takie, co mnie w życiu tknęły albo nawet i nie tknęły, ale były gatunkowo ortodoksyjne. No więc brak. Owszem, elementy romansu w epopejach, powieściach psychologicznych, ale żadnego w czystej formie.
A właśnie taki jest Cheri. To historia romansu Lei, zbliżającej się do 50tki kurtyzany i dwudziestoparoletniego zepsutego i hedonistycznego dandysa Cheriego, syna koleżanki. Książka jest prawdziwa i gorąca, świetnie oddaje pasje, uniesienia i temperaturę tej nietypowej relacji. Pokochałam Leę i, nie wiem, jak Colette to osiągnęła, żywiłam matczyne uczucia wobec Cheriego. Właściwie przez chwilę byłam Leą.
No więc jeśli romans - to taki właśnie.
15.3.11
14.3.11
urofilia i motywy przewodnie w twórczości Beaty Kozidrak
Moja ostatnia fascynacja Bajmem, a właściwie Beatą Kozidrak bardziej, wzięła się stąd, że zespół występował na 20-leciu bardzo bliskiej memu sercu firmy ATLAS. Tak, tak o tych od klei i zapraw się rozchodzi.
Zaczęłam uważnie przysłuchiwać się tekstom Bajmu. Zaintrygowała mnie Modlitwa o złoty deszcz autorstwa Beaty. To kontrastowe połączenie religii z perwersją jest zaskakujące.
SIEDZĘ SAMA W DOMU
CZUJĘ W SERCU ŻAL
POMÓŻ MI, POMÓŻ
NIECH SPADNIE Z NIEBA ZŁOTY DESZCZ
O POMÓŻ MÓJ BOŻE, KTÓRYŚ JEST
Podmiot liryczny odważnie zwierza się Bogu ze swojej dolegliwości - urofilii. Czy naprawdę Kozidrak nie wpadła na to, że złoty deszcz może kojarzyć się niejednemu w tę stronę właśnie? Bo mi się kojarzy.
Co więcej, Beata zachęca do dewiacji cały tłum!
Siedzę sama w domu
Odważniejszych zachęcam do słuchania:
Zaczęłam uważnie przysłuchiwać się tekstom Bajmu. Zaintrygowała mnie Modlitwa o złoty deszcz autorstwa Beaty. To kontrastowe połączenie religii z perwersją jest zaskakujące.
SIEDZĘ SAMA W DOMU
CZUJĘ W SERCU ŻAL
POMÓŻ MI, POMÓŻ
NIECH SPADNIE Z NIEBA ZŁOTY DESZCZ
O POMÓŻ MÓJ BOŻE, KTÓRYŚ JEST
Podmiot liryczny odważnie zwierza się Bogu ze swojej dolegliwości - urofilii. Czy naprawdę Kozidrak nie wpadła na to, że złoty deszcz może kojarzyć się niejednemu w tę stronę właśnie? Bo mi się kojarzy.
Co więcej, Beata zachęca do dewiacji cały tłum!
Siedzę sama w domu
Nagle zrywam się
Biegnę na ulicę
Z tłumem modlę się
Odważniejszych zachęcam do słuchania:
Będąc w Toroncie (Toronto - to obok Melbourne, niedaleko Iowa), sięgnęłam do początków twórczość i okazuje się, że wielkie pragnienie dręczy Beatę od dawna. Jakoś w tym wydaniu oldskulowym przechodzi bardziej :) No bo i klip (ponoć kręcony na Ursynowie i w lepszej wersji można dostrzec wieżowce), i muza jakoś tak mocniej w bekę idzie niż te patetyczne uniesienia dziś.
A może ktoś powie Beacie, gdzie kupić coś do picia? No bo nie spodziewam się, żeby jej nie było stać, skoro jest jedną z najlepiej zarabiających gwiazd szołbi w Polsce (150 tysia za koncert - nienajgorzej).
7.3.11
wykluczona ze społeczności - fak fejsbuk!
Właśnie widzę, że mój poprzedni wpis też dotyczył Facebooka. Wtedy, niespełna kilka dni temu, jeszcze tam byłam, w tym nowym, wspaniałym świecie. Miałam wielu prawdziwych przyjaciół, których zabawiałam radosnymi postami. Mogłam komentować to, co dzieje się wokół mnie. Życie było naprawdę piękne.
A dziś... No dziś już mnie tam nie ma. R.I.P. Wyjebali mnie z fejsa. Koniec. Moje życie wirtualne straciło prawdziwe barwy. Dziękuję przyjaciołom z reala, którzy informują mnie, co ciekawego dzieje się na portalu.
A dziś... No dziś już mnie tam nie ma. R.I.P. Wyjebali mnie z fejsa. Koniec. Moje życie wirtualne straciło prawdziwe barwy. Dziękuję przyjaciołom z reala, którzy informują mnie, co ciekawego dzieje się na portalu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)