15.11.14

Dla maniaków serialowych - The Knick

Zastanawiam się, jak pojawienie się tak wielu wyśmienitych seriali wpłynęło na spadek czytelnictwa. Mam niestety niejasne wrażenie, że mocno - wiem sama po sobie, że czytam mniej, bo wciąż jest coś dobrego do obejrzenia. Ostatnio "The Knick", który polecił mi kolega z pracy z klauzulą, że pierwszy odcinek niekoniecznie jest dla kobiet w ciąży, a już szczególnie nie dla tych, których poród odbędzie się
przez cesarskie cięcie.
Przez jakiś czas się wstrzymywałam, a że od ponad miesiąca nie jeżdżę do fabryki opakowań, to, uwierzcie mi, mili Państwo, łatwo nie było.Znana z żelaznej konsekwencji i neurotyczności pokusiłam się o odpalenie pierwszego odcinka i nie pożałowałam. Serial jest świetny i dla tych, co sieją defetyzm, że produkcje HBO niosą ze sobą pewien poziom plastiku, mam potwierdzone info - prawda ta nie tyczy się "The Knick". Mistrzowska reżyseria Stevena Soderbergha, wiarygodna i mroczna osoba dr Tackerego (zajebisty Clive Owen), klimat Nowego Jorku z początku XX wieku, wyraziste, czasem wręcz komiksowo narysowane, charaktery postaci drugoplanowych, scenografia, nawet wątki medyczne (na serio medycyna to ostatnia rzecz, którą się interesuje) - po prostu zajebistość pełna. Smutno mi było, że po 10 odcinkach skończył się sezon. Ktoś mi ostatnio opowiadał, że trzyma na kompie ostatni odcinek - tak ciężko mu się rozstać z doktorem Tackerym.
Niech nikogo nie przeraża, że to kolejny lekarz uzależniony od drugów - choć jest to bardzo ważny motyw w całej fabule. Dzięki kokainie zanurzamy się w mroczne klimaty chińskich palarni opium. Tak tam fajnie, że sama bym to opium zajarała. No i jest oczywiście piękna dziewczyna. I przystojny czarnoskóry doktor. Bo oczywiście warstwa obyczajowa odgrywa dużą rolę w całym serialu - nie nakręciłabym się na same wątki medyczne, choć i one są w produkcji fajnie pokazane.

Podsumowując, jeśli obejrzeliście już "Siostrę Jackie" czy "Doktora House" nie dajcie się zwieść podpowiedziom, że temat lekarzy narkomanów jest już zamknięty czy przegadany.




Brak komentarzy: