29.7.13

Cypr - czyli familijne wakacje. Wielkanoc - vol.1

Zapuściłam się na gippiusie.. No bo już mnie od tych wszystkich soszjalmidia głowa boli. A właściwie szkoda, bo forma pamiętniczka pozwala w listopadowe dni odtworzyć te chwile szczęścia, kiedy świat za oknem i drzwiami nie wyglądał jak kolejka po szarość.
No więc powracam, bo świat nie przestał mnie inspirować. Dziś odsłona familijnych wakacji, a już niedługo rekomendacje po Nowych Horyzontach we Wrocku.

Cypr - wyspa podzielona. Według greckich Cypryjczyków na Cypr (grecki) i Strefę Okupowaną (czyli turecką). Ta druga uznawana jest tylko przez Turcję. Może dzięki temu, wciąż pozostaje dzika i nieokiełznana. Ma to również negatywne konsekwencje - na długości 30 km wybrzeża nie udało nam się znaleźć czystej plaży.

WIELKANOC
Dla nas pobyt tam miał szczególne znaczenie, bo gościliśmy u koleżanki Magdy i jej męża - Cypryjczyka - Xeniosa. Jarało nas to, że poznamy kraj od strony jego mieszkańców, szczególnie że wybraliśmy ważny dla nich moment - święta wielkanocne. I tu wielki szacun dla kościoła ortodoksyjnego za wymiar tych świąt, przede wszystkim za ich społeczny charakter. Miałam wrażenie, że jakoś mniej w tym wszystkim katosztywniactwa, więcej wspólnych śpiewów, rozmów z rodziną, spotkań z bliskimi.
Niesamowitym przeżyciem był Wielki Czwartek, kiedy to trafiliśmy do totalnie nieturystycznej wioski niedaleko Pafos, dzieciaki w nocy biegały po ulicach, ludzie siedzieli w tawernie (jednej na całą wioskę), palono ognicha, a najjaśniejszym punktem była piękna stara cerkiewka.
Piątek spędziliśmy w górach, w rodzinnej wsi Taty Xeniosa. Uczestniczyliśmy w procesji z wielkim epitafium i przystankami, na których rytualnie można obmyć ręce wodą różaną, którą dają mieszkańcy. No i foodporn oczywiście deluks w postaci duszonej ośmiornicy. Przekozak.
Wielka sobota związana jest również z żywiołami, tj. wszyscy idą ze świeczkami do kościoła i dzielą się ogniem, który potem muszą donieść do swoich domów. Wtedy też pozdrawiają się i życzą wszystkiego dobrego z okazji, że "Christos anesti". No i znów foodporn. Oparty jak u nas na jajkach i, inaczej niż, -  u nas na serze. A, zapomniałam, Judaszowi w ów dzień się dostaje nieprzeciętnie - palą jego kukłę na stosie.
W niedzielę wielkanocną to już tylko foodporn :) No i suflaki domowe. Cypryjczycy mają do tego specjalne grille z elektrycznym silniczkiem, więc suflaki pieką się pięknie. Oczywiście grany jest baran i (niestety) świnia...



1 komentarz:

malina pisze...

No proszę jak to miło na na tym Cyprze:)A na Wielkanoc to souvla jest, souvlaki to takie małe kawałki mięcha co na co dzień w fastfoodzie lokalnym, ale to szczegół.