15.12.09

Zloty dolar i dziewczynka

Wczoraj mnie się taka anegdotka przypomniała była. I postanowiłam opublikować.
Raz w moim życiu zdarzyło się tak, że pojechałam na tzw wypoczynek last minute. Po pierwsze, miałam mało czasu, po drugie, był październik, po trzecie, chciałam się przekonać, co to znaczy turystyka zorganizowana. Z uwagi na ograniczony budżet padło na Turasa.
Kiedy już dotarłam na miejsce (do Analyi, tak przechrzczonej z Alanyi), chciałam też doznać uciech i atrakcji miejscowych turystyki zorganizowanej (nie mylić z seksualną). I wybrałam się na jakieś zwiedzanie grot skalnych statkiem - atrapą pirackiego okrętu. Pełno tam było niedobrego wina i piwa, Niemców w wieku moich starych, no i paru polaków oraz kliku wesołych Jamajczyków w załodze (Jamajczycy to materiał na inny wpis). Byla tez para. On - opalony jak po trzech lastminutach, z wielkim złotym łańcuchem, na którym przytroczony był zloty znak dolara (wielki!!!), ze żelem w czarnych włosach i atletycznym ciałem. Ona - blondynka, trwała, super dupa rodem od Czarka Mończyka z "Ballady o lekkim zabarwieniu erotycznym". Mała ona - dziewczynka, płowa jasnowłosa, wszędzie jej było na pokładzie pełno. Zagadnęłam wiec do dziecka, bo stało przede mną w kolejce - mała ona po wygazowaną kolkę, a ja celem nabycia zimnego (jeden plus, ze zimne było) sikacza. nachylam się do dziewczynki i pytam: a jak ty, dziewczynko, masz na imię; ona na to: Waneska.

Brak komentarzy: