27.12.11

u Adamskiego

Pewnie nigdy tego nie zapomnę. Po nakarmieniu Cze zabrałam portfel, torbę, przebrałam się w ubrania sprzed ciąży i najbardziej na świecie dumna z tego, że mam kozaki, a nie buty na przylepiec, powędrowałam w stronę Krasickiego. To było w piątek, dzień przed Wigilią. A wszystko pod pretekstem zakupu włoszczyzny na zupę grzybową - jedyną potrawę, którą na te święta przygotowałam, choć i pewnie od tego mogłabym się wykręcić. Z tego wielkiego podniecenia niemalże zapomniałam, po co do tego sklepu poszłam. Twarze ekspedientek z Adamskiego zdawały się mówić: "ooo, nie ma pani już tego brzucha", bo wzrok rzeczywiście miały skierowany tak, jakby chciały przeciąć mnie na pół.
Ten spacer to był czad, bo po prostu był!

6 komentarzy:

Aurora pisze...

hehehehe :D

klara pisze...

gratuluje

Anonimowy pisze...

Absolutnie podzielam twoja fascynacje spacerem bo ja czulam na pierwszym "wychodnym" dokladnie to samo i wypuscilam sie dokladnie pod takim samym pretekstem ;D

Gippius pisze...

O Dzemma,kiedy urodzilas?jak?co?mów...

Anonimowy pisze...

15 grudnia.. dopiero trzeciego dnia "zapraszania" Kondzia na swiat wyskoczyl.. lekki hardcore to byl (rodzilam silami natury) i juz bylam tak zmeczona, ze spalam miedzy skurczami ;) Ogolnie maly zdrowy, ja dochodze do siebie tazke jest dobrze.. a u ciebie z tego co sie doczytalam byla cesarka.. po 17 godzinach - niezle. Mi za pierwszym podejsciem zalozyli c.Foleya ale skurcze skonczyly sie po 7,5 h.. zreszta duzo by opowiadac.

Gippius pisze...

No to moje gratulacje dla Ciebie i Konrada! Chciałabym go zobaczyć.podeslij foto na gippius(małpa)gazeta.pl. Thx!