31.12.08

nacbole

Członek partii ma obowiązek posiadać jak najwięcej kobiet.
Członek partii ma obowiązek proponować siebie najpierw lepszym kobietom.
Członek partii ma prawo domagać się wszystkich kobiet, ponieważ jutro może zginąć na froncie. Jeżeli spotkania członka partii z kobietą powtarzają się dwa razy i więcej, to członek partii powinien ją pobić.
Ideał to jedno pobicie na każde dziesięć stosunków.

30.12.08

masakra chorobowa

Pustki cisowskie na gippiusie.
Gippius chory obłożnie.
Gippius barłoży.
Gippiusowi nogą i ręką poruszać się nie chce, więc i pisanie z trudem przychodzi.
A dziś do Gippiusa w odwiedziny Matki przychodzą i musi Gippius ogarnąć, a ogarnianie w paraliżu to średnio atrakcyjne zajęcie.
Rzym jeszcze wciągnie Gippius i się w sobie zaweźmie.

23.12.08

wigilie we fabryce

Święta to taka świetna okazja, żeby zintegrować pracowników. Wspaniały moment, kiedy każdy pracownik myśli tylko o tym, jak to wspaniale jest podzielić się opłatkiem ze współpracownikiem, wymienić się ciepłym słowem ze szefem i wszystkim, ale to wszystkim życzyć wesołych świąt. I tak dział personalny składa życzenia centrali. Pani Kasia P., co jej człowiek na oczy nie widział też życzy najlepszego, nawet koledzy z działu windykacji powiedzą ciepłe słowo. I tak każdy każdemu słodzi jak nigdy w roku.
Istnieje jeszcze instytucja wigilii pracowych (chwała tym, którzy u nas we fabryce rzeczony pomysł zawetowali), tam, oprócz tradycyjnego opłatka przy akompaniamencie kolęd można się szczerze ściskać i całować, ile wlezie, nawet z osobnikami, co się ich wysoce nie cierpi.
I tak mam parę absurdów z wigilii fabrycznych:
1. W firmie X zamiast akompaniamentu kolęd słychać pieśni biesiadne. Tradycja jest tradycja i muzyczka gra.
2. W tej samej firmie z braku karpia na stole laury święci golonka w piwie. No co, przecież to potrawa staropolska.
3. W firmie Y pracownicy z prywatnej kieszeni zrzucają się na prezenty dla rodziny właścicieli po wieledziesiąt złotych, bo asystentka straszy, że przecież z własnych pieniędzy, co je nota bene natyrali ci sami pracownicy właściciela, właściciel nie będzie dobie prezentu kupował.
4. W firmie Z, leaderze w swojej branży, kadra zarządzająca otrzymuje w prezencie z rąk szefa wszystkich szefów czapeczkę baseballówkę z logiem leadera i wszytym od środka imieniem i nazwiskiem. Dodatkowo na zwolenniczaku świątecznym z wykładem o zarządzaniu w okresie kryzysu występuje nie kto inny jak kierowca rajdowy, dziś pełniący funkcję polityczną.
5. W tej samej firmie młodej i prężnej pracownicy prezes z uśmiechem mówi: "Pani B, Pani się tu u nas już tak zadomowiła, że Pani chyba z nami do końca już zostanie".
Chętnie posłuchałabym jeszcze takich historii, bo aż radość serce rozpiera na myśl o kulturze organizacji w polskich firmach.

22.12.08

o szarości

Strasznie na zewnętrznej.
Szaro i buro, choć słońce nieśmiało chciałoby wpadać przez szybę w oknie. O! Uwaga! Letko wpadło i nawet oślepia. Ale słabej jest ono mocy. I nawet w synergii z kawą nie sprawia, że się chce bardziej. Może za mało jeszcze w kubku ubyło. Się skupię lepiej na piciu niż na pisaniu.
No to z tej apatii wesołe zdjęcie zapodam:

16.12.08

życie w NYC

Parę jeszcze fot dla cieszenia oka zamieszczam z naszego pobytu w NYC. Bo aż mi się ckni czasem. I ckni się do następnej podróży. Ale na to trzeba zasłużyć. Swoje wypracować, żeby na bilansie znów pojawiło się 26.
Tymczasem pozostaje cieszyć oko.

Skośnooką panną młodą


Skośnookim państwem młodym



Ludzi w momowskiej bibliotece



żydów, co idą na wesele, kto wie, może do tych skośnookich



rastę na emeryturze



i takiego pana

12.12.08

jabłko w miejscu krzyża

Ostatnio miałam okazję odwiedzić dom, w którym zamiast świętych obrazków widniało jabłko. Jabłko - atrybut ludzi lepszych, takich, co się znają na designie, takich, co ich znajomi mają jabłko i też się znają na designie, więc i oni muszą, no i czasem, choć do tonu nie pasuje niestety, ale trzeba oddać sprawiedliwość jabłka mocy, takich, co prostu z jabłkiem pracować muszą.
Pierwsze jabłko było naklejone na drzwiach wejściowych. Kolejne pojawiały się na super sprzęcie przeróżnym, ale nagromadzenie jabłuszek mogłoby przypominać warzywniak. I było to najczęściej powtarzające się logo w tym domu.
Co to znaczy wziąć jabłko na swoje barki? To oznacza pieniądze i prestiż.
Ale już niedługo. Ciekawam, co się stanie z jabłkiem, skoro iPhone jest już tak wysoka, że każdy może sobie nań pozwolić. To zdaje się jakaś zmiana strategii - z marki pożądanej na markę powszechną, z produktów profesjonalnych na produkty dla ludu.
Sama poszłam to świątyni Steve'a Jobsa na Piątej Alei. Wyznawców były tłumy, rotacja ogromna. I trzeba oddać prawdę, że fajny to budynek jest.

11.12.08

zachwycać się czy się zachwycać nie

Bo to będzie moja odpowiedź na reakcje, które wynikły ze wpisu sławiącego Łódź. No więc ja nikogo na tę Łódź nie nakręcam, ja nikomu jej lubić nie każę i nie każę się nią także zachwycać. Bo to właśnie jest fajne, że jednych zachwyca, innych nie. No więc mnie zachwyca i amęt.
A w dowód to, co mnie zachwyca.









9.12.08

Łódź - would you know how to spell it?

Spędziłam piękny weekend w Łodzi. I znów okazało się, że miasto, które raczej ma opinię spauperyzowanego robotniczego syfu, potrafi zachwycić. Bo Łódź zachwyci, jeśli się ją odpowiednie pokaże. I tak pokazał mi ją G. Łódź z podwórkami, szczelinami między kamienicami, żurami na Włókienniczej i pomnikiem pamięci Agnieszki Osieckiej.
Oficjalnie chciałabym powiedzieć to na tego internetu forum, że popieram starania Łodzi o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016! Niech wygra! Tak jest. Bo w Łodzi się myśli o promocji, bo logotypy tworzą tam prawdziwi graficy, bo akcje promocyjne celują w target i więcej rzeczy po prostu ma sens. Niech się chowa gdański zaścianek. Przykre, ale prawdziwe.
Koleżanka opowiadała mi o spocie emitowanym przez CNN, który promował miasto Łódź właśnie. Przede wszystkim miał świetne zdjęcia, ale też opierał się na grze słów: Would you believe that..., Would you know that...., itd. A potem, na końcu spotu, padało hasło: would you know how to spell it - ŁÓDŹ. Świetne, no po prostu rewelacja. Bo rzeczywiście nie jest łatwo promować zagranicą miasto, które się nazywa Łódź. Brawo dla copywriterów, brawo dla marketingowców i urzędasów łódzkich, którzy mają jakieś takie bardziej klapki otwarte.