23.12.08

wigilie we fabryce

Święta to taka świetna okazja, żeby zintegrować pracowników. Wspaniały moment, kiedy każdy pracownik myśli tylko o tym, jak to wspaniale jest podzielić się opłatkiem ze współpracownikiem, wymienić się ciepłym słowem ze szefem i wszystkim, ale to wszystkim życzyć wesołych świąt. I tak dział personalny składa życzenia centrali. Pani Kasia P., co jej człowiek na oczy nie widział też życzy najlepszego, nawet koledzy z działu windykacji powiedzą ciepłe słowo. I tak każdy każdemu słodzi jak nigdy w roku.
Istnieje jeszcze instytucja wigilii pracowych (chwała tym, którzy u nas we fabryce rzeczony pomysł zawetowali), tam, oprócz tradycyjnego opłatka przy akompaniamencie kolęd można się szczerze ściskać i całować, ile wlezie, nawet z osobnikami, co się ich wysoce nie cierpi.
I tak mam parę absurdów z wigilii fabrycznych:
1. W firmie X zamiast akompaniamentu kolęd słychać pieśni biesiadne. Tradycja jest tradycja i muzyczka gra.
2. W tej samej firmie z braku karpia na stole laury święci golonka w piwie. No co, przecież to potrawa staropolska.
3. W firmie Y pracownicy z prywatnej kieszeni zrzucają się na prezenty dla rodziny właścicieli po wieledziesiąt złotych, bo asystentka straszy, że przecież z własnych pieniędzy, co je nota bene natyrali ci sami pracownicy właściciela, właściciel nie będzie dobie prezentu kupował.
4. W firmie Z, leaderze w swojej branży, kadra zarządzająca otrzymuje w prezencie z rąk szefa wszystkich szefów czapeczkę baseballówkę z logiem leadera i wszytym od środka imieniem i nazwiskiem. Dodatkowo na zwolenniczaku świątecznym z wykładem o zarządzaniu w okresie kryzysu występuje nie kto inny jak kierowca rajdowy, dziś pełniący funkcję polityczną.
5. W tej samej firmie młodej i prężnej pracownicy prezes z uśmiechem mówi: "Pani B, Pani się tu u nas już tak zadomowiła, że Pani chyba z nami do końca już zostanie".
Chętnie posłuchałabym jeszcze takich historii, bo aż radość serce rozpiera na myśl o kulturze organizacji w polskich firmach.

Brak komentarzy: