24.5.09

w drodze od Stevena

Wczorajszy wieczór zaczął się od krótkiej, acz owocnej w pierożki z fetą i szpinakiem, wizyty u Sonieczki. Stamtąd ruszyliśmy pędem do Stevena, co to wyprawiał przyjęcie z okazji swych niewiadomoktórych urodzin. I pysznie Steven nagotował. Oj, jak pysznie. Wszystko smaczne mniam mniam mniam. Ale urosło mi na maxa to coś na twarzy i musieliśmy się stamtąd relatywnie szybko ewakuować. I w drodze do domu, na Kamionce, musiałam raptownie się zatrzymać. Przed nami, na środku jezdni, stały dwa jeże. I ewidentnie jeden jeż chciał coś od drugiego jeża. I tak to byliśmy świadkami aktu kopulacji jeżyków. Oczywiście wyłączyłam światła, żeby nie psuć tej intymnej atmosfery... Taka to przyroda na Kamionce...

Brak komentarzy: