31.7.09

Nowe Horyzonty i Junior Boys

Odliczam minuty. Jeszcze 150 minut i ruszamy. Prawie babski wyjazd (jedzie też J "Nienasycenie") do Wrocławia tuż przede mną. Mam nadzieję, że będzie dobrze i dla ucha i dla oka.
Tym, co zostają, na pocieszenie.

29.7.09

Oko C, Ogon i Łapa P, Ząb M



Normalnie wczoraj nawiedziła nas egipska plaga nieszczęść. Jak przyszłam do domu, to Pela była już zapakowana w swój koszyk podróżny i C szykował się do pana weteryniarza. Bo Pela w końcu spadła z parapetu i to tak niefortunnie, że rozcięła sobie łapkę. Ogon tydzień temu przytrzasnął jej C. Okazało się, że wszystko wymaga szycia. Zostało zszyte i Pela ma szansę żyć. C, w obawie o to, że ktoś może sobie jeszcze coś zrobić przez druty, które nie do końca wycięliśmy likwidując system kratkowy na naszym balkonie, poszedł to usunąć. I gdy walczył wytrwale z druta przecinaniem, odłamek wbił mu się w źrenicę. I tym samym musieliśmy udać się:
- na pogotowie, z którego odesłano nas do szpitala miejskiego
- do szpitala miejskiego, z którego odesłano nas do wyboru do Wejherowa lub Gdańska, a wybraliśmy Wejherowo; w mieście Gdynia brak jest dyżurnego okulisty - wtf się pytam ja!!!
- do szpitala w Wejherowie, gdzie pani doktór wyciągła mężu z oka odłamek metalu.
W międzyczasie mnie okrutnie bolał ząb. Rekompensatą niech będzie to, że ząb mnie boli, C - widzi, a Pela będzie chodzić i p. Janeczka posprzątała Ruderkę.

28.7.09

i w Serbii ładnie marzą po murach

Jakoś tak tradycyjnie lubię sobie popstrykać mury, jeśli tylko jest, co pstrykać. Chorwacja pełna była napisów o wyższości Chorwatów nad innymi narodami, a na tym blogu wyższości jakiegokolwiek narodu nad innym narodem promować nie mam ochoty, więc i zdjęć tam robić nie chciałam. Doczekałam do Serbii. Obrazki pochodzą z bardzo austro-węgierskiego miasteczka na granicy Serbii i Węgier - Subocicy i ze dwa z Nowego Sadu.









24.7.09

miasto stołeczne bez wiatru od morza

Jestem Tu. We Warszawie. Wychodzę z Najpiękniejszego Dworca Świata i staję wprost na patelni. Dopada mnie podmuch wiatru - myślę sobie, o ja pierdolę, nie wiedziałam, że tu jest wiater. Ale to była taka raczej wiatrowa iluzja. Bo w Stolicy wiater ciepły wi. A ciepły wiater raczej jest dla debili. Szczególnie w lipcowych betonowych ukropach. Wytchnieniem było pierwsze piwo chłodzące spite w godzinach późno-popołudniowych. Wspierane potem białym winem prosto z lodówki...
A dziś - biba pod pomnikiem. Elo!

20.7.09

Mam tak samo jak Ty, miasto moje a w nim...

...I to nie jest sen o Warszawie. Właśnie na mojej skrzynce wylądował email od kolegi fotografa. Wiadomość pełna zdjęć Gdyni w chmurach. Zajebiste foty. Miasto z marzeń. Efemeryczne i eteryczne. Trochę tu bajkowe...
Próbuję ustalić dane autora. Gdy tylko się uda - nie omieszkam umieścić w komentarzu. A teraz - coś dla oka.











17.7.09

Ruszył projekt mural

Tyber i Gregor, czyli Czaplino i Bombalino rozpoczęli akcję wspieraną przez markę, z którą mam coś wspólnego. Czyli będzie w miastach kolorowiej :)







16.7.09

albańsko-czarnogórski mandżur we władku

Nie ma co pisać za wiele. Nim wylądowaliśmy na kempingu u golasa musieliśmy nieco popatrzeć na okoliczną mandżurię. A tę najlepiej zobrazują zdjęcia. Miejscowość Ulcinj przy granicy z Albanią, w 90% zamieszkała przez ludność albańską właśnie.









15.7.09

Pierwsza tandemem wycieczka

Należało w tandemie napompować koła i dokręcić pedały... Niestety nawet WD40 nie podołał gwintom przy pedałach, więc były dokręcone dość prowizorycznie. Jazda takim tandemem nie należy do łatwiejszych. Na wstępie musieliśmy zjechać z góry. Była to niezła próba dla gazellowych hamulców. Test zdany. Niestety po ujechaniu kilkuset metrów i trafieniu na ścieżkę rowerową odpadł pierwszy pedał z przodu, czyli tam, gdzie siedziałam ja.
Udało nam się dojechać bez większych problemów do Pomorskiego Parku Naukowo-Technologicznego w Redłowie, a to spory dystans. Potem był plan, żeby dotrzeć do Desde i podziękować rodakom za prezent. Niestety na krzyżówce z Piłsudskiego odpadł drugi pedał i musieliśmy... poprowadzić tandem do domu. Ale i tak fajnie było :) Teraz nasza Gazelle musi udać się do lekarza od gwintów.



13.7.09

tam, gdzie na pewno jest czakram

Z zasady się snobuję. Na dobre kino, na literaturę, najmniej na sztukę. Na podróże też się lubię posnobować. Ciężko wtedy przyznać, że coś oczywiście pięknego jest rzeczywiście piękne. Tak miałam z Morzem Karaibskim i tak mam z Dubrownikiem. Powinnam pogadać z wujkiem Joginem, co wie na temat pola energetycznego tego miasta, być może gwiazdy potwierdzą moje przeczucia.
Do Dubrownika dojechaliśmy późnym wieczorem. Zainstalowaliśmy się na miejskim polu namiotowym i na szczęście przemogliśmy się, żeby je opuścić i udać się na starij grad. I słusznie. Mieliśmy się oczarowane do imentu.











8.7.09

historia jednych zepsutych wycieraczek

Przed wakacjami nasza odlotowa lekko rdzewiwejaca almera zostala poddana gruntownemu przegladowi u pana Zdzisia - etatowego lekarza almery. Pan Zdzisio (to jakies popularne imie wsrode mechanikow, zdaje mnie sie) wszystko, co chore naprawil za co przytulil nalezna sume i przyobiecal, ze swobodnie 4 tysiace kilometrow almera przejedzie. i tak dzielnie i bez przeszkod najmniejszych sunelismy przez hitlerowskie autostrady, na ktorych widok zawsze jakas zazdrosc polaka bierze. przejechalismy dzielnie austrii szmat i kawal slowenii, by wreszcie w chorwackiej rijece ujrzec wielkie zbocze i morze lazurowe u jego dolu. i tak sunelismy kolejnymi riwierami, az w pewnym momencie padac zaczelo. niestety ani pierwszy, ani drugi, ani trzeci bieg naszych wycieraczek nie zadzialal. stalo sie to, co pol roku zima - wycieraczkowa padaka. nic to. padac przestalo, to i my zapomnielismy o naszym wycieraczkowym dole. i tak bez wycieraczek zjechalismy cale chorwacji i czarnogorskie wybrzeze, i gory czarnogory tez. dopiero w serbii sprawa wycieraczek nabrala duzej wagi. lalo jak z cebra. notoryczne wystawianie reki pasazera przez okno i proby przecierania szyby metoda manualna nie zdawaly egzaminu. w przyplywie depresji totalnej maz moj zatrzymal sie przed najblizszym auto serwisem, co sie okazal zamkniety. na szczescie zyczliwy serbski narod skierowal nas do kolejnego, tym razem otwartego. tam calkiem przystojny brunet zajal sie amery wycieraczkami. rozkrecil, dokrecil, postukal, sprawdzil. przykrecil wycieraczki i w pelni szczescia moglibysmy ruszyc dalej w droge, gdyby nie fakt, ze po pierwszej probie serbski mechanik powiedzial "spad", co oznaczalo, ze ch..j trafil wycieraczki. i tak spadaly ze trzy razy. operacja sie jednak powiodla po jakichs 2 godzinach i ruszylismy w dalsza droge.
Odpukac, wycieraczki maja sie dobrze...

5.7.09

u golasa

jestesmy u golasa
w czarnogorze pod granica z albania
i nie da sie pisac, bo mysli rozbiegane za bardzo