29.7.09

Oko C, Ogon i Łapa P, Ząb M



Normalnie wczoraj nawiedziła nas egipska plaga nieszczęść. Jak przyszłam do domu, to Pela była już zapakowana w swój koszyk podróżny i C szykował się do pana weteryniarza. Bo Pela w końcu spadła z parapetu i to tak niefortunnie, że rozcięła sobie łapkę. Ogon tydzień temu przytrzasnął jej C. Okazało się, że wszystko wymaga szycia. Zostało zszyte i Pela ma szansę żyć. C, w obawie o to, że ktoś może sobie jeszcze coś zrobić przez druty, które nie do końca wycięliśmy likwidując system kratkowy na naszym balkonie, poszedł to usunąć. I gdy walczył wytrwale z druta przecinaniem, odłamek wbił mu się w źrenicę. I tym samym musieliśmy udać się:
- na pogotowie, z którego odesłano nas do szpitala miejskiego
- do szpitala miejskiego, z którego odesłano nas do wyboru do Wejherowa lub Gdańska, a wybraliśmy Wejherowo; w mieście Gdynia brak jest dyżurnego okulisty - wtf się pytam ja!!!
- do szpitala w Wejherowie, gdzie pani doktór wyciągła mężu z oka odłamek metalu.
W międzyczasie mnie okrutnie bolał ząb. Rekompensatą niech będzie to, że ząb mnie boli, C - widzi, a Pela będzie chodzić i p. Janeczka posprzątała Ruderkę.

Brak komentarzy: