17.8.09

Prawdziwy chill na rzece

Lubię te spływy. Leniwie poruszamy się po rzece. Miejscami nurt jest tak wartki, że zastygamy w bezruchu i mimo to popłyniemy do przodu. Wieczorem w nietrzeźwości rozpamiętujemy przypadki matek normatywnych i jemy kiełbachy z ogniska.
Tym razem spora ekipa 40 kajakarzy - znajomych królika spłynęła z Woziwony do Koronowskiego. Tym samym, po trzech latach trudnych odcinków udało nam się spłynąć Brdę i możemy swobodnie myśleć o kolejnej rzece.
S. się wyjątkowo nie wywaliła, może za sprawą F.
Za to notorycznie wywracała się M. i to na odcinkach najprostszych i bez przeszkód...
Czekam na foty i wtedy ubarwię nieco wpis.

1 komentarz:

gapminded pisze...

ja tam nie wiem, ja to byłam wręcz przekonana, że właśnie jak się wywrócę, to tylko za sprawą F. ale może mi się tylko wydawało (chociaż będę się upierać, że może też troszeczkę nabrałam kajakowej ogłady, oraz przypomnę, że na poprzednim spływie nie wywróciłam się również, i w ogóle wywróciłam się tylko raz jak na razie, słowo "wyjątkowo" jest więc wyjątkowo nie na miejscu.). ament