Próbowałam sobie przypomnieć, jakie filmy widziałam w zeszłym roku, i jakie mi się podobały. I chyba w pamięci najbardziej zapadł mi film wyreżyserowany przez Czecha, Zelenkę - "Bracia Karamazow". Poza tym, raczej pustka.
Jakieś strzępki fabuły plączą mi się po głowie. Zero konkretów.
Wczoraj rozpoczęłam Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni od projekcji izraelskiej "My Father, my Lord" i może na tym powinnam była poprzestać...
Bardzo, bardzo gorąco polecam film. Wzruszająca przypowieść, będąca parafrazą historii Abrahama, a może i Hioba... To opowieść o silnej wierze. Zastanawiałyśmy się z K jak mocno trzeba wierzyć, żeby tak bezwarunkowo przyjmować dogmaty, żeby nie zadawać pytań. Może nie zadawanie pytań jest tym, co trzyma z dala od zwątpienia?
Poza tym, zakochałam się w chłopcu, który grał główną rolę.
Potem zaryzykowałyśmy i poszłyśmy na polską produkcję "Moja krew" w reżyserii Marcina Wrony. I ta polska wersja Hioba podobała mi się dużo mniej... I właściwie próbowałam się przed chwilą wysilić na jakąś szerszą wypowiedź, ale nie dałam rady, bo się sama sobą znudziłam. Zresztą wczoraj próbowałam opowiedzieć coś C i też się zmęczyłam. Jednym słowem - nie polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz