23.9.09

ściółka z flaszek - impresje spacerowicza

Po udanym weselu Państwa B udaliśmy się wraz z C na spacer od nas do Państwa B w celu poprawienia stanu weselnego. Na imprezie występowałam w 10cm szpilach, co skutecznie wpłynęło na fatalną kondycję moich stóp, ale ze względu na nieco zamroczony mózg nie skleiłam faktów, że bolące stopy + spacer 2h = bolące stopy do potęgi. Jednak to nie ból uderzył mnie na tym spacerze najbardziej.
Trasa przebiegała od Kamiennej Góry do Wielkiego Kacka (w tym dwa przystanki podjechane trajtkiem po Wielkopolskiej, bo i jaka to przyjemność iść wzdłuż Wielkopolskiej) i wiodła przez las okołowitomiński aż do stadionu dawnego Bałtyku właśnie lasem. Momentem kulminacyjnym było przejście obok kibolskiego spotu na skraju rzeczonego lasu. Najpierw myślałam, że się porzygam, potem po prostu się rozpłakałam. Skacowana wrażliwość spotęgowała moje doznania. Flaszki od jaboli, browarów, wódek i innych trunków raczej alkoholowych były ściółką leśną. Płakałam bardzo nad światem złym i płakałam jeszcze bardziej, jak się znalazłam pod Ciapkowem, w którym ujadały bezpańskie psy. Bo se powiązałam, że to pewnie też ci śmieciarze porzucili te pieski tak jak te flaszki.

Brak komentarzy: