17.1.10

ciężar wiosny, triumf młodości, brzask o brzasku

I cały czas słucham tej płyty. I to chyba dzięki tej właśnie płycie znalazłam się w bliżej sobie nieznanej melancholii. Nawet C ma dla niej zrozumienie, bo obejrzy ze mną dewede z Teatru Telewizji "Zapomniany diabeł" Jana Drdy, przed którym to spektaklem wzbrania się od świąt.
Ta melancholia to chyba jednak ciężar zimy jest. Po raz kolejny w życiu i na tym blogu też postuluję o więcej słońca, żeby było "tyle słońca w naszym mieście". Muszę się pożegnać z tym zadumczywym stanem. Bo melancholia sprawia, że myślę, a przecież powszechnie wiadomo, że jak myślę, to brzydko wyglądam, że zdecydowanie bardziej do twarzy jest mi w zabawie. A tu mój faworyt tekstualny:


7 komentarzy:

gapminded pisze...

brzask - to słowo chodziło mi ostatnio po głowie właśnie. ma w sobie jakiś niesamowity wprost potencjał.

Gippius pisze...

a obrzask?

gapminded pisze...

hmmm, a co to obrzask?

Gippius pisze...

trochę jak obrzęk?

gapminded pisze...

aaa, tak jak na przykład "mieć obrzask na ryju" ?

Gippius pisze...

no, coś w tym stylu

Dorota Rabczewska pisze...

Tylko, że Kasia śpiewa Wrzask a nie brzask