I cały czas słucham tej płyty. I to chyba dzięki tej właśnie płycie znalazłam się w bliżej sobie nieznanej melancholii. Nawet C ma dla niej zrozumienie, bo obejrzy ze mną dewede z Teatru Telewizji "Zapomniany diabeł" Jana Drdy, przed którym to spektaklem wzbrania się od świąt.
Ta melancholia to chyba jednak ciężar zimy jest. Po raz kolejny w życiu i na tym blogu też postuluję o więcej słońca, żeby było "tyle słońca w naszym mieście". Muszę się pożegnać z tym zadumczywym stanem. Bo melancholia sprawia, że myślę, a przecież powszechnie wiadomo, że jak myślę, to brzydko wyglądam, że zdecydowanie bardziej do twarzy jest mi w zabawie. A tu mój faworyt tekstualny:
7 komentarzy:
brzask - to słowo chodziło mi ostatnio po głowie właśnie. ma w sobie jakiś niesamowity wprost potencjał.
a obrzask?
hmmm, a co to obrzask?
trochę jak obrzęk?
aaa, tak jak na przykład "mieć obrzask na ryju" ?
no, coś w tym stylu
Tylko, że Kasia śpiewa Wrzask a nie brzask
Prześlij komentarz