7.5.12

Bez koko koko czyli kilka dni w oflajnie

Wróciliśmy z C i Cze z wakacji znad chłodnego polskiego morza i upalnej wsi Lubocień. Żyliśmy w pełnej nieświadomości, że wybrano JUŻ piosenkę reprezentacji na EURO i nie mogliśmy, w przeciwieństwie do widzów TVP i Radia Zet, zdecydować, który spośród wielu fajnych hitów najbardziej nam, niekibicom-polakom, w duszy gra (za to obejrzeliśmy - ja oczywiście wzorowo przespałam - cztery części Gwiezdnych Wojen i chyba już nawet zaczynam rozumieć całą tę intrygę).
Majówka = familiada i do tego międzynarodowa, bo z Niemcami. Rillajf. W całej okazałości, ale i w pięknych okolicznościach wsi rybackiej i tucholskiej, wsi spokojnej, wsi wesołej.
Sielana od piątej rana.

I koko też, i mu, i kukuryku.







Brak komentarzy: