30.5.12

wielka moc "Nietykalnych"

Dawno, bardzo dawno nie oglądałam filmu z tak zajebistymi dialogami. Od momentu kiedy usiadłam w fotelu kinowym (znów we wspaniałym Klubie Filmowym - i tu modlę się, oby był wiecznie otwarty) do końca projekcji śmiałam się w głos i do rozpuku, a nierzadko oczy napływały mi łzami.
"Nietykalni" to przezajebista aktorsko komedia z popisowymi rolami Omara Sy'a i Francoisa Cluzeta. W pierwszym panu jestem zakochana po nastolatkowemu, bo rzeczywiście jest zjawiskowo pięknym mężczyzną.
To film o spotkaniu się dwóch zupełnie różnych światów - biednego imigranta z paryskich przedmieść z niepełnosprawnym milionerem, i przyjaźni, która staje ponad wszelkimi podziałami.
Najmocniej wzruszyło mnie to, że w sytuacjach, kiedy życiówka - czynsz, kasa na żarcie, wszystkie te najprostsze potrzeby z drabiny Masłowa przesłaniają życiową perspektywę  trudno jest zobaczyć, że właściwie każdy w życiu ma swoją szansę i może wyrwać się ze swojego środowiska.
To film hiperoptymistyczny. Przez cały czas spodziewałam się jakiegoś scenariuszowego pierdolnięcia, ale poza przemianą bohatera nic takiego się nie wydarza. I chwała reżyserowi za to, że nie stworzył kolejnego dramatu społecznego. Bo ja lubię kino lekkie i optymistyczne. Lubię filmy, które dają nadzieję, że życie ma swoje jasne strony. Bo ja jestem optymistyczna :)
No i muzyka - prześwietna, nastrojowa, znakomicie dobrana.
Ten film rzeczywiście nie stoi jakimś wybitnym scenariuszem, ale sądzę, że na szare i smutne dni może być doskonałym pocieszycielem w tym szarym świecie.


1 komentarz:

M. pisze...

Zgadzam się z Tobą - ten film jest wspaniały! :)