16.10.13

język Cze

Już się rozpisywałam nad tym, jak kręci mnie język i progres w komunikacji z moim synkiem. Codziennie Cze nazywa nowe rzeczy i procesy. Już nawet przestaliśmy spisywać, bo jest tego za dużo. Śmieszne jest też to, w jaki sposób deklinuje i wymawia pewne słowa. I tak, ku radości zakochanej matki i ojca, Cze ma swoje określenia na różne rzeczy. A oto przykłady:
- pajo - czyli "pająk", przy czym w dopełniaczu jest już: "nie ma pajona",
- pako - czyli "pociąg", jakby ktoś chciał wiedzieć, wyraz się nie odmienia, jak kiedyś w dawnych czasach radio czy studio,
- pocion - tu jest spora zmyła, bo pocion to "motor" i "skuter"
- jebać - czyli "zobacz", występuje zazwyczaj w równoważniku: "jebać, mama" lub "jebać, tata"
- jadzia - to bynajmniej nie jest imię koleżanki ze żłobeksu - to "dziadzia"
- kupić baterie albo kupić sok, albo kupić bułę - w sumie nie wiem, czy się cieszyć, czy płakać, że ten czasownik "kupić" już tak szybko się pojawił. Kupno baterii wiąże się bezpośrednio z jednym "pako", który jest na baterie i wydaje po prostu dźwięki przeokropne i nie do zniesienia (z tego miejsca dziękuję "Jadzi" za ten podarek), ale "kupić sok" to już sobie sama zgotowałam - jest elementem nagrody za dobre zachowanie w czasie zakupów.
Także tak. Cze. 


Brak komentarzy: