O "Życiu Adeli" usłyszałam już w czasie "Nowych Horyzontów" we Wrocławiu, niestety nie było opcji, żeby się na jakkolwiek dostać na seans. Musiałam doczekać do wczoraj.
Ale warunki oglądania tego filmu były bardzo uciążliwe. Seans trwa prawie trzy godziny, na co się przygotowałam, wypijając kawę po godzinie 19.00. Fotele w Klubie Filmowym są bardzo niewygodne, co mnie szalenie ucieszyło, bo, idąc na trzygodzinny film, który rozpoczyna się o godzinie 20.00, zawsze ryzykuje się zaśnięciem. Ale tego, że na sali kinowej będzie śmierdziało kocim moczem i kuwetą, to się na serio nie spodziewałam.
Nie spodziewałam się chyba również tak intymnego i prawdziwego kina. Tytułowa Adela to wrażliwa 15-latka, która naturalnie dojrzewa i szuka swojej życiowej drogi.
Zakochuje się od pierwszego wejrzenia w dużo starszej studentce ASP - Emmie. Dziewczyny od początku do końca filmu są z dwóch różnych światów.
Patrzymy, jak Adela dorasta i mimo swoich początkowych fascynacji literaturą, trzyma się pierwotnego planu i zostaje nauczycielką wczesnoszkolną. Wiąże się z Emmą, która konsekwentnie zajmuje się sztuką. Obserwujemy, jak bardzo Adela pochłonięta jest światem partnerki i jak bardzo się mu podporządkowuje. Z drugiej strony widzimy, że Emma chciałaby w związku więcej inspiracji. Do czego to prowadzi? Tego już nie zdradzę.
Film przeplatany jest bardzo odważnymi, intymnymi scenami. I tu szacunek dla aktorek i reżysera - wszyscy dali radę, bo ani nie mają wymiaru porno, ani ero. To bardziej ukazanie ogromnej namiętności, jaka łączy dziewczyny. Bo chyba najbardziej o namiętności właśnie jest to film.
Z filmu zapadły mi w pamięć dwa cytaty. Pierwszy, to moment, kiedy Emma mówi do Adeli, że "zawsze będę Cię darzyć czułością". I to właśnie fragment filmu, świadczący o tym, że Adela jest dla niej muzą i namiętnością, niekoniecznie wielką miłością.
Drugi - słowa starszego geja w klubie nocnym, który patrzy na młodziutką jeszcze wtedy Adelę i mówi: "Miłość nie zna płci". Coś w tym jest.
Scenariusz "Życia Adeli" nie jest specjalnie rozbudowany, nie obfituje w jakieś spektakularne zwroty akcji, przepełniony jest długimi, dobitnymi scenami, które ukazują prozę życia. Mimo to, są takie momenty, kiedy czujemy, że nie wszystko w filmie jest dopowiedziane.
Bezsprzecznie zakochałam się w odtwarzającej główną rolę Adele Exarchopoulos.
Dziękuję Gutkowi, że sprowadza takie kino.
Poniżej zwiastun:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz