18.5.10

Biała wstążka i pan rzeźnik Heneke


Tak wygląda ten Pan Reżyser. No cóż, mógłby się pojawiać z moich snach w kategoriach może nie BOMŻa, ale na pewno ducha. Jak na moje, trochę przerażająca i chora facjata. I jego filmy też takie właśnie. Pamiętam wrażenia po "Pianistce" i "Funny Games" - mocne kino, pokazujące raczej ciemną stronę mocy.
Teraz, w "Białej wstążce", nihil novi - straszność. Już sama narracja, choć prowadzona przez, mam wrażenie, jedną z niewielu pozytywnych postaci w filmie, wprowadza niepokój. Aktorzy o kamiennych i zimnych jak lód twarzach. Wszyscy udają niewinnych, a jednak ma się wrażenie, że są podejrzani.
Masakry, które nawiedzają z pozoru niewinną wioseczkę, trwożą. Z drugiej jednak strony jest trochę jak u Czechowa, do końca nie wiadomo, czy strzelba spadnie ze ściany, czy jednak nie.
Filmy Henekego są dla mnie dziwne, tyle w nich pociąga, co i odpycha. W każdym razie - uderza po głowie i emocje wywołuje - no doubt!

Brak komentarzy: