Taki to ja miałam sen dziś. Wraz z dwoma koleżankami (w tym ze Żoną) zostałam porwana w Moskwie przez BOMŻa. BOMŻ był klasyczny - twarz czerwona i spuchnięta, stopy bose i napuchnięte również, do tego bród za paznokciami - generalnie oblecha miliard. BOMŻ szantażował nas w sposób niewyszukany - czyli pistoletem.
Spałyśmy z BOMŻem w żulerskiej noclegowni (wtedy to dostrzegłam stopy BOMŻa) i wyjadałyśmy ciastka ze śmietnika i ze sklepu też. Jakoś udało nam się przedostać do Polski. Miałyśmy wiele opcji na ucieczkę, ale jak to we snach bywa żadna nie miała szans powodzenia. Szczególnie przedostatnia. A obraz był taki - wielkie piaskowe góry jak na Saharze i ja z Żoną się z niej turlająca i nasz BOMŻ w ślad za nami podążający i pistoletem grożący. Ale te góry piaskowe - piękne i takie bezpieczne.
Potem poprosiłam o pomoc kolegę z pracy, ale ten nie wierzył, że zostałam porwana. Pomógł budzik.
2 komentarze:
w tej sytuacji chyba cię muszę porwać do... Łeby :)
hurra! do księstwa! oby przed sezonem
Prześlij komentarz