3.1.12

To był rok wielkiego oczekiwania

Przeczytałam wpis mojej przyjaciółki K i żałowałam, że mój nie powstał wcześniej. Post K bardzo mnie wzruszył i przejął. Z drugiej strony, z właściwym sobie optymizmem, pomyślałam, że przecież fortuna kołem się toczy i ja też dwa lata temu mogłabym napisać post o stracie... Więc, droga K, bądź dobrej myśli, bo to połowa sukcesu!
Dla mnie 2011 to rok oczekiwania na narodziny Cze. To jeden z piękniejszych roków w moim życiu. I choć
nie uważam, że ciąża to stan metafizyczny - raczej głęboko fizyczny, to myśl o tym, że mam zostać mamą bardzo mnie podniecała. I czasem było to niezdrowe podniecenie, że nie dam rady, że dziecko będzie głodne i nieprzewinięte, że macierzyństwo to trudy i znoje, którym nie podołam.
Okazuje się, że to temat do ogarnięcia, choć niewątpliwie jest dużym wyzwaniem. Już się złapałam, i to nie raz, na niekonsekwencji, ale niech mi kto pokaże w pełni konsekwentnych rodziców...

*    *    *

Za każdym razem, kiedy nieprzytomna w nocy wstaję, by powtórzyć nasz rytuał - pielucha albo nawet zmiana ubranka, bo Cze tym razem postanowił się obsikać permanentnie, potem cycek i powrót do łóżeczka, myślę sobie o tym, jak wielkie szczęście mnie spotkało, jaką to szczęście ma piękną buźkę i jakie jest moje. Moje - przynajmniej do czasu, kiedy nie przyprowadzi jakiegoś babiszona i nie przedstawi jako miłości swojego życia.

4 komentarze:

gapminded pisze...

Dziękuję Kochana.
Wiesz, tamten post to nie tylko o tym, on też o tej drugiej stracie, która czasem wydaje mi się jeszcze dotkliwsza - bo już nie odrobienia. A poza tym straciłam nagle coś (kogoś?) będącego przez lata nieodzowną częścią mojego życia (w przeciwieństwie do kilku tygodni przyzwyczajania się zaledwie do myśli).

To te dwie rzeczy razem stworzyły bombę o takiej sile rażenia. Z domieszką jeszcze kilku innych.

Więc do połowy sukcesu jeszcze trochę, ale bardzo cieszę się z Twojego, całego, i takiego ładnego. :)

Gippius pisze...

No ja wiem, że to o dwie straty idzie, ale ja wierzę w /twoje przyszłe zyski :)

malina pisze...

A Ty co na wyciskanie łez się nastawiłaś? Co czytam to mi się jakoś tak dziwnie robi, Boska też mówiła, że się wzruszyła Twoim postem o Czesiu:)Żartuję oczywiście:) Całuję i Ciebie i Czesia i niech będzie, tego trzeciego na C też.

Gippius pisze...

@Malina, jo tam jo, taka jestem płacząca na tym bejbiblusie ;) też całujemy całą trójcO-O, nawet X ;)