10.8.10

Czechy-oblechy



Kupiłam sobie w Czechach zeszycik, żeby montować na gorąco te słabe myśli, które rodzą się w słomianej głowie. I znalazłam taki wpis.
I już wszyscy fani Czech i Czechów popadli w złość, bo że co ona tu wypisuje tak brzydko. No więc, mili Państwo, Czechy niby pełne są oblechy. Poza tym, że naród specjalnie smakiem się nie wykazuje (C twierdzi, że po prostu mają to w dupie - jeśli tak, to spoko - ich smak i ich dupa), co w szmatach wierzchnich i fryzurach (tak!!! tu nadal rządzi czeski piłkarz) objawia się w dzień świąteczny i powszedni, to i od naćpania outdoorowym reklamowym syfem też nie stroni.
Wykluczając kwestię nielegalnych nośników reklamowych projektowanych przez bratanka Jożina, stawiam tezę, że Czesi to po prostu europejscy hippisi po prostu (ta legalizacja posiadania i konsumpcji też wpływa in plus). Wkładam hippisowską koronę na głowę narodu czeskiego!

Brak komentarzy: