17.10.07

Krasickiego

W dni powszednie pokonuję tę samą trasę o tej samej porze. Spieszę się na przystanek, z którego odbiera mnie Zienka. Mijam te same dzieciaki, wędrujące do 18-stki. Znam już nawet ich ubrania. Wiem, kto się z kim przyjaźni. I za każdym razem zazdroszczę im tej beztroski. Tego, że świat z ich 
perspektywy nie jest taki ogromny. Nie patrzą na świat
przez pryzmat problemów. Przynajmniej nie zawsze. Zazdroszczę im 
przyzwoleństwa na naiwność i optymizm.
Jest jeszcze Pani z kundlem, no i ta Pani, co do siebie gada. Ona, jak 
mnie mija, to odwraca głowę w drugą stronę i coś mamrocze, że dzieci 
trzeba mieć. A może to tylko mi 
się wydaje, że ona tak właśnie mówi.

1 komentarz:

Unknown pisze...

Znam ich wszystkich.. no może oprócz dzieciaków. Muszę wyczaić o której przechodzisz obok mnie to mogę Ci np. pomachać albo rzucić drugie śniadanie..;) pozdro M.