27.4.08

do Pani Czesi na półlitry i orange

Jak mała byłam, to jeździłam z rodzicami do Kręga, do Pani Czesi na orange, a Tata na półlitry. I powtórzyliśmy historię. Ja z C na sprawnych i wygodnych rowerach, a M z K na totalnym oldschoolu - Hermesie i Oberonie. Przebiliśmy się w końcu przez piaski - my z łatwością, oni - z trudem i dotarliśmy do wsi-skansenu, gdzie swego czasu miałam zabawną historię z wiejskim głupkiem, ale o tym, kiedy indziej. Sklep Pani Czesi to taki blaszany barak. Z produktów atrakcyjnych można tam znaleźć: piwo Specjal i oranżadę Purtek (jak to Pani Czesia mówi, taką starodawną oranżadę). Jedno i drugie zakupiliśmy. Pierwsze, z silnej potrzeby spowodowanej upalnym słońcem, a drugie - ze sentymentu. I dostaliśmy nawet stolik VIP. Pomiędzy brzózkami, na działce z wychodkiem. A wszystko to dzięki uprzejmości Pani Czesi.

Brak komentarzy: