5.11.08

przez gorskie wioski dzunglowe

Wczoraj pokonalismy trase 300 km przez gorska meksykanska dzungle w stanie Chiapas. Szacuje, ze przejechalismy jakies 1000 topes, a nasza srednia predkosc wynosila jakies 40 km/h. Wioski w gorach sa co 2 km. Czym mozna zajmowac sie w takiej meksykanskiej gorskiej wiosce? No wiec mozna chodzic z maczeta dlugosci wlasnej nofgi i straszyc biuednych turystow. Mozna tez z ta sama maczeta isc w dzungle i scinac banany, ktore nastepnie mozna przekazac swojej kobiecie, ta zas za kilka pesos sprzeda je tym samym turystom przestraszonym jeszcze dlugoscia maczety. Marketing bezposredni uprawiany jest wylacznie przez kobiety, ktore maja na ramieniu chusty, w ktorych trzymaja latorosle (splodzone przez pana maczete) albo latorosle sa na tyle wzrosle, ze stoja obok matek same. Mozna jeszcze chodzic do szkoly, jak sie mieszka w meksykanskiej wiosce. Do szkoly jest daleko i raczej z buta sie cisnie. Jest tez opcja na podwozke na pace ciezarowy, z ktorej moga korzystac nie tylko uczniowie, ale wszyscy: posiadacze maczet, drogowcy, kobiety niosace na plecach kosze z drewnem albo kukurydza. A taka ciezarowa na tylnej szybie moze miec: swiety obrazek z maryjka albo jezuskiem, albo gola po prostu babe, albo Che. (za chwile historia o zapatystach poleci). Mozna w takiej wsi trudnic sie handlem klasycznym. Znaczy sie ma sie wtedy budke mniejsza niz u pani Czesi w Kregu i z tej budki sprzedaje sie czipery, slodycze, a przede wszystkim Coca Cole, w nielicznych zas wioskach Pepsi. Budka ta, nie jest zwykla budka, bo jest to budka wymalowana w Coca Cole albo Pepsi zaleznie od tego jaka marke dany punkt sprzedazy wspiera.
O zapatystach, atakujacych se normalnie turystow takich jak my bedzie inna raza.

Brak komentarzy: