Wrocilismy z Meksyku. Zal. Nie za dziewczyna, nie za kochana Ukraina, ino za Meksykiem dzikim. Tym, ktory zostal z Chiapas - stanie, co sie w nim mam zakochane. No wiec bedzie teraz historia o Zapatystach.
Pojechalismy sobie obejrzec kaskade wodospadow Agua Azul. Piekne miejsce, bardzo rajskie, szkoda tylko, ze turysci potrafia tam dojechac i szkoda, ze mowa o nich we wszystkich przewodnikach. Ku chwale Ojczyzny (meksykanskiej, rzecz jasna) udalo nam sie znalezc wczesniej wodospad bez ludzi. Ale do rzeczy. Po wykjonaniu wycieczki oraz skonsumowaniu tacosow (w czasie konsumpcji nawiazalam kontakt wzrokowy z jedna Pania, co to bedzie brala za chwile udzial w historii) udalismy sie naszym dodgem w droge powrotna. Juz przy bramkach wyjazdowych z parku zauwazylismy, ze dwa samochody stoja na poboczu, a na zewnetrznej jakies zamieszanie. Otworzylismy szybe i spytalismy Pani od kontaktu wzrokowego, co sie dzieje. Pani (ze Francji na marginesie) sie pyta, czy my po angliczansku mowimy, my, ze a i owszem troche tak, na co ona, ze na gorze (do wodospadow od 'glownej' - jaka ona tam glowna, ale niech bedzie, zjezdzalo sie droga w dol, droga poboczna) atakuja. Nie bardzo wiedziala, kto atakuje, ale wiedziala, ze atakuja. I ze slychac bylo szczaly jakies. Kilku Meksykanow biegalo w poplochu i niby, tak twierdzila Pani, staralo sie jakos zazegnac sprawe. W ciagu 5 minut z 2 samochodow zrobilo sie 5 i Pani powiedziala nam, ze szturmujemy z piatke, bo w piatke bylo raznie. Nie sa my z C jakies bohatery, ale w rzekomy atak ciezko nam bylo uwierzyc. Pojechalismy nasza 5-autowa kawalkada w gore. Po drodze minelismy samochod ze flakiem w tylnym kole. Wywnioskowalismy, ze rzeczywiscie huk mogl byc, ale pewnie od tej opony. Nie wiem, moze to miala byc taka atrakcja turystyczna?
Troche byla.
Inna sprawa, ze od Chiapas bardzo blisko do Gwatemali, a Guerilla w Gwatemali rzadzi, panie Dziejku. Zreszta, parokrotnie mijalismy takie malunki ze zolnierzami z podpisami Guerilla. Wiec, kto wie... Moze mielismy wiele szczescia.
Powyzej wodospady, gdzie turysty wbrod.
A tu juz teren bezludny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz