9.1.08

ZETENPE = PIEMES

No mam to. Mam to jak co miesiąc. I nie mogę się tego pozbyć. Ale wcale nie jest mi z tym dobrze. Nagle samoocena spada do zera, a winni są najbliźsi. Na nich najłatwiej winę zrzucić, bo wiedzą najwięcej i często są najbliżej.
Być kobietą, być kobietą... M mówi, że ona w ogóle nie ma tego. Jak? Jak to możliwe, że nie ma? Się mi zdawało, że solidarnie wszystkie cierpimy. Ze nas ten ból psychofizyczny genderowo ogarnia. Ale nikt się nie chce z członkiem ZNP solidaryzować, o nie! Brak jest zrozumienia dla ludzkiego cierpienia.
I ja w tym Nowym Pięknym Roku postanowiłam walczyć z tematem. Ale to się nie uda. To już jest immanentną częścią tej mojej posranej płciowości.
Dążmy jednak do doskonałości.
Takie coś mi się na myśl rzuciło. To foto z kościółka, co go Hundertwasser (czy jak mu tam dokładnie) zaprojektował.

1 komentarz:

gapminded pisze...

To ja sie solidaryzuję. Też mam, ostatnio wprawdzie słabiej niż kiedyś, ale mam i nawet w tej chwili mam tak, że mam też.