Ja już wiem, co jest źródłem mojej impotencji twórczej.
Weszłam dzis do biura i luzik - słoneczko swieci, niebo niebieskie - łąkowy haj. Przychodzi 16.00 i dupa. Normalna, ordynarna, pogodowa dupa, a własciwie Dupa, bo przecież pod postacią tego oblechowego sniegu istaniejąca, więc upostaciowiona. Mnie się wiosny chce. I nie jestem w tym chceniu odosobniona. Więc może, gdyby wszyscy tak razem, solidarnie zachcieli, to ta wywłoka wiosna (bo jak tu o niej w superlatywach się wyrażać, skoro sie pusciła była w jakies tango i o obowiązkach względem ludzkosci zapomniała) by poszła wreszcie po rozum do głowy i tak mnie tym słońcem i zielenią na pozytywnie utuliła. Oby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz