30.5.08

Łódź - miasto nie nad młerzem

Pierwszy w życiu mojem raz jadę ja do Łodzi. I choć było się tu i tam, to w Łodzi neva eva. A zawsze się chciało. Bo ta Ziemia Obiecana podpowiadała, że kamienice ładne, że stare, że jeśli Naród Wybrany (nie Polacy, co to mówią, że są jak milijon) rządził tam przed zagładą, to tam muszą być jakieś ślady miasta ładnego. I jadę tam tak dość mocno pozytywnie nakręcona, czego się we skrytości ducha nieco boję, bo przecież, jak się rozczaruję, to posmutnieje i jeszcze, nie daj Bóg, myśleć zacznę. O zgrozo! Do Łodzi!

Brak komentarzy: