21.5.08

wolny rynek medyczny

Taaak... Wszystko jest ok, dopóki człowiek nie musi iść do tych lekarzów. Wtedy się okazuje, że choć prywatnie, to nie znaczy, że po pracy. Ja nie kumam tego, co nie. Przecież taka prywatna służba zdrowia powinna być alternatywą dla państwowej. A tu się okazuje, że godziny przyjęć jak w przychodni. A i czekać trzeba trochę długo. I nic to jeszcze, bo różnice w cenie większe niż na hali w Gdyni. Jedni chcą 100, a inni 55. Dobrze, że se wybrać normalnie można.
Jak se pomyślę, co się może dziać w tej państwowej służbie zdrowia, to masakra.

Brak komentarzy: