23.1.08

myślenie nie do końca jest mi obce

Ja trochę zgapię od K. i też se wróżbę z Lublina chińską opublikuję:

Masz w sobie pomysły, które doprowadzą Cię do bogactwa. Zachowaj równowagę w działaniu, a spełnisz wszystkie zamierzenia.

I weź to teraz zinterpretuj, panie. Co to za równowaga jest? Chyba ja jej nie mam.

Ogólnie to o mysleniu miało być. K., przyrównując mnie do Czesia, zawsze podkresla, że ja nie myslę, bo i nie mam na to czasu. I może nawet jest w tym trochę prawdy, że ja tak bardziej intuicyjnie postępuję w tym swoim życiu. Ale zauważyłam pewną zależnosć. Jesli będę chodzić na basen, to i mysleć zacznę bardziej (no niestety, droga K., wiem, że ja od tego myslenia brzydnę). Bo jak człowiek tak godzinę w tej wodzie kończynami pracuje, to nie może se tak po prostu zadzwonić do kogos albo się z kims spotkać. Na siebie się jest skazanym i na towarzystwo własnej głowy. Najbardziej z tego całego myslenia przeraża mnie wizja, że na tym basenie tak brzydnę, choć idę, z założenia, po zdrowie.
Ale, jak już w poprzednim wpisie postulowałam, bym chciała regularnie pływać i ... mysleć.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

No trudno- będę musiała pokochać brzydką...

gapminded pisze...

Jo, bo od myślenia się brzydnie w ogóle. Dlatego postanowiłam już nie myśleć więcej, bo jak tak zbrzydnę zupełnie, to będzie dopiero klops.
To pozostał już tylko ten alkohol...

Gippius pisze...

Na szczęście ten alkohol fajoski jest - lepszy niż myślenie :)

gapminded pisze...

"Już nie mogę pić tego alkoholu. To piwko poproszę." :)

Marta Marucha pisze...

:)))))