14.11.07

mit o 2 połówkach pomerańczy

Z pomarańczą kojarzy mi się jedna historia opowiedziana przez mojego brata. Otóż był on na Śląsku w jakimś hoteliku, a tam kelner z pożyczką grzecznie pyta, czego się napiją goście szanowni. Marcin na to, że sok poprosi. Na co kelner: Grajfrut, czy pomerańcz???
Wczoraj z Przemem zgodnie stwierdziliśmy, że mit o połówkach pomerańczy można o kant wiadomo czego rozbić.

A na dokładkę w ten śnieżny poranek Grabarz:
"Bo chodzi o to by od siebie
nie upaść za daleko
Jak te dwa łyse kamienie nad rzeką
Chodzi o to
By pierwsze chciało słuchać
Co mu to drugie
powiedzieć chce do ucha:
Że po mej głowie ?
czasem się ich boje -
Chodzą słowa nie do powiedzenia...
Nie-do-powiedzenia"


2 komentarze:

gapminded pisze...

No bo właśnie o to słuchanie się rozchodzi, że to pierwsze tego drugiego, a to drugie tego pierwszego też. I w tym oto tkwi wielce sedno...
A ten kelner, że z tą pożyczką, to on takim przedstawicielem był handlowym? Takiej pożyczkowej kasy? Bo nie wiem czy dobrze zrozumiałam...
No a w ogóle to pomerańcza to przecież taka pomarańcza z Pomorza, co nie?

Anonimowy pisze...

Ty masz wszystko prawie dobrze znane. Ale ten kielner to nie był przedstawiciel handlowy, cheba że tego soku pomerańczowego, z naszych kaszubskich pomerańczy