Babcia N. była trochę czarownicą - stawiała karty, interpretowała sny, a kiedy sen był nie po jej myśli, to mawiała: sen mara - Bóg wiara.
A mnie się śnił wieżowiec z wielkiej płyty. Wisiałam na 11-stym (około) piętrze. Balkony nie były zabezpieczone - składały się tylko z betonowej płyty. Tyle że ja trzymałam się jeszcze jednej betonowej płyty, która z kolei leżała na tym balkonie. W pewnym momencie płyta zaczęła się zsuwać, a ja wraz z nią. I kiedy już spadałam - a było to uczucie zajebiaszcze - to okazało się, że z betonowej płyty wystaje zbrojenie, które zainstalowane jest w moim rękawie. Byłam przekonana, że uda mi się dobrze spaść, jeśli tylko uwolnię się od tego zbrojenie - w innym wypadku złamię sobie rękę. I udało się. Spadłam cała i lądowanie miałam miękkie.

5 komentarzy:
Hmmm, to Ty raczej takim kotem jestes, vel kociarą, żeś takie miękkie lądowanie miała z tego jedenastego...
Kotem byłam w ID, razem z Tobą byłyśmy kotami.
To był symboliczny sen, kumasz, dziewczyno?
O jaaa, to był sen symboliczny, to sorry, wiesz, ja wszystko biere dosłownie wprost. Myślenie abstrakcyjne obce memu umysłu jest.
ja w snach spadam najczęściej z łóżka.głupie uczucie, bo budzę się w strachu.
ja najczęściej wpadam w poślizg na kafelkach
Prześlij komentarz