5.12.07

sen mara - Bóg wiara

Tak mawiała babcia N. Niektórzy z Was mogą ją znać ze słynnych opowieści o puszczaniu bąków i żuciu orzeszków. I te orzeczki były wielokrotnego użytku. Babcia zostawiała je na półeczce i jako że nie chciało jej się za bardzo z fotela podnosić, a właściwie miała z tym problemy ze względu na otyłość, to wołała mnie albo brata, żeby jej te wymemłane orzeszki podawać. NO nie da się ukryć, że przy całej mej miłości do Babci nie czerpałam wielkiej radości z podawania orzeszków.
Babcia N. była trochę czarownicą - stawiała karty, interpretowała sny, a kiedy sen był nie po jej myśli, to mawiała: sen mara - Bóg wiara.
A mnie się śnił wieżowiec z wielkiej płyty. Wisiałam na 11-stym (około) piętrze. Balkony nie były zabezpieczone - składały się tylko z betonowej płyty. Tyle że ja trzymałam się jeszcze jednej betonowej płyty, która z kolei leżała na tym balkonie. W pewnym momencie płyta zaczęła się zsuwać, a ja wraz z nią. I kiedy już spadałam - a było to uczucie zajebiaszcze - to okazało się, że z betonowej płyty wystaje zbrojenie, które zainstalowane jest w moim rękawie. Byłam przekonana, że uda mi się dobrze spaść, jeśli tylko uwolnię się od tego zbrojenie - w innym wypadku złamię sobie rękę. I udało się. Spadłam cała i lądowanie miałam miękkie.

5 komentarzy:

gapminded pisze...

Hmmm, to Ty raczej takim kotem jestes, vel kociarą, żeś takie miękkie lądowanie miała z tego jedenastego...

Gippius pisze...

Kotem byłam w ID, razem z Tobą byłyśmy kotami.
To był symboliczny sen, kumasz, dziewczyno?

gapminded pisze...

O jaaa, to był sen symboliczny, to sorry, wiesz, ja wszystko biere dosłownie wprost. Myślenie abstrakcyjne obce memu umysłu jest.

Anonimowy pisze...

ja w snach spadam najczęściej z łóżka.głupie uczucie, bo budzę się w strachu.

Gippius pisze...

ja najczęściej wpadam w poślizg na kafelkach